FYI.

This story is over 5 years old.

premiery

Posłuchaj debiutanckiej epki noise-punkowego Ballroom

Jeśli chcesz się dowiedzieć, jak brzmiałaby noise rockowa grupa Nicka Cave'a, z pewnością pokochasz Ballroom.

Jeżeli myślisz podobnie jak ja, to prawdopodobnie również uważasz, że grafika na okładce płyty to często główna wskazówka co do brzmienia zespołu. Jeszcze częściej to właśnie okładka jest czynnikiem decydującym o tym, czy sięgniesz po dany album. Czasem jednak grafika może być myląca i wprowadzać w błąd. Rzuciwszy okiem na okładkę debiutanckiej epki Ballroom spodziewałem się czegoś w klimacie hardcore, potencjalnie nawet grindu. Płonące budynki, tłoczące się masy ludzi (sprawiające wrażenie biorących udział w zamieszkach) – ich chaotyczna, popieprzona natura idealnie wpisuje się w trendy obowiązujące w obu z wymienionych gatunków.

Reklama

Ale, jak pewnie zdążyliście już usłyszeć, Ballroom to nie ta bajka. Ich muzyka w zasadzie nie wpisuje się w żaden z powyższych nurtów, a najtrafniej definiuje ją chyba słowo "chaotyczna". Wyjące z dysonansem, rozjeżdżające się brzmienie gitar to jedno, jednak materiał ma w sobie również coś hipnotyzującego, co wykluwa się z powtarzalnych struktur sekcji rytmicznej. Te dwa na pozór odmienne style łączą się tu w nieźle ogarnięty chaos. Okraszona wokalami, które przypominają raczej krzyk, niż wrzaskliwy bełkot rodem ze screamo, debiutancka epka Ballroom to kawał rozmywającego się, hałaśliwego rocka, którego w sumie można się było spodziewać po wytwórni ever/never records. To bardzo krzepiące, słyszeć ciężkie gitarowe brzmienie, które nie zrodziło się w bólach i jest zupełnie niewymuszone. Ballroom serwuje natomiast linie basu z naprawdę solidnym brzmieniem i gitarami w pogodniejszym, bardziej krzykliwym klimacie.

Zgaduję, że opiszesz Ballroom jako noise-punkowa supergrupę opierającą się o składy Woman, DeGreaser, The Busy Signals i Home Blitz. Żeby jednak nie popaść w trend hajpowania projektów tworzonych przez członków innych znanych zespołów, najprościej będzie stwierdzić, że każdy, kto choć odrobinę lubi którykolwiek z nich, na pewno znajdzie w epce coś dla siebie. 26-minutowy, sześciościeżkowy album zdaje się być płytą niezwykle eklektyczną i na wskroś interesującą. To debiut na tyle ciekawy, że już teraz z niecierpliwością czekamy na kolejne kroki zespołu.

Posłuchaj płyty i zamów winyl tutaj.