FYI.

This story is over 5 years old.

Obiektywnie zajebiste rankingi

Dziesięć niezapomnianych pereł brytyjskiej elektroniki

Od bristol soundu przez Ninja Tune po Warp. I z wielkimi nieobecnymi.

Massive Attack w wielkiej formie są od 25 lat; foto: Universal Music

Lata 90. w brytyjskiej muzyce elektronicznej były z jednej strony latami bardzo połamanymi, z drugiej - mrocznymi, gęstymi i triphopowymi. Od bristol soundu przez Ninja Tune po Warp. Dziesięć mgnień z lepszych czasów.

Czytaj ranking poniżej.

Massive Attack "Blue Lines"

Historia zaczyna się punktualnie, w roku 1990 z nagraniem singla "Unfinished Sympathy" z debiutanckiej płyty Massive Attack "Blue Lines" (oficjalna premiera na początku 1991 roku). Produkcja z warsztatu Andrew "Mushrooma" Vowelsa, Granta "Daddy G" Marshalla i Roberta "3D" Del Naja z wokalem Shary Nelson totalnie odurzyła świat. To wtedy, z powodu tego singla i tej płyty, zaczęto używać terminu trip-hop. Na ten czas datuje się też początek używania pojęcia bristol sound na określenie konkretnego brzmienia i stylu sceny blisko związanej z kolektywem Wild Bunch, z którego wspomniani wyżej artyści się wywodzą. W kwietniu świętowaliśmy 25-lecie płyty, a materiał z niej nadal porusza dogłębnie. Kamień milowy, bez cienia przesady.

Reklama

Portishead "Dummy"

Mniej więcej w tym samym czasie rozpoczynają działalność, a debiutują w 1994 roku, Beth Gibbons, Geoff Barrow, Adrian Utley i Dave McDonald, czyli Portishead. Nazwa zespołu pochodzi od nazwy miejscowości niedalekiej Bristolowi, ale skład zawiązał się właśnie tam. Premiera "Dummy" to też początek (dość prędki, przyznacie) logicznego pęknięcia w definicji trip-hopu. Z jednej strony - trip-hop jako "hip-hop na kwasie", odwołujący się do stylu reprezentowanego przez Massive Attack, który dokładnie tym był - kwasowym rymowaniem. Z drugiej strony kontraltowy, przejmujący śpiew Beth Gibbons unoszący się nad samplami i żywym graniem gitar. I to też jest trip-hop. W tym momencie określenie gatunku przestaje mieć znaczenie analityczne i techniczne, a zaczyna nabierać wymiaru emocjonalnego, subiektywnego, trudnego do uchwycenia. Trip-hopem była muzyka depresyjna (nie ma tu nadużycia słowa), brzmiąca tak jakby została nagrana w oparach gęstego dymu, koniecznie ciemną nocą.

Tricky "Maxinquaye"

Skoro wspominamy o Massive Attack, nie możemy nie wspomnieć o Trickym. Choć generalnie początki jego twórczości kojarzy się z tym składem, to warto pamiętać, że Tricky jeszcze przed udziałem w nagraniach do "Blue Lines" był solistą. Poznał Martinę Topley-Bird, wspólnie nagrali utwór "Aftermath" i nawet zaprezentowali go Massivom, ale bez większego entuzjazmu. Śledząc historię Trickyego i zespołu trudno dziwić się temu, że ich drogi się rozeszły - musiało do tego dojść. Tricky zawsze był indywidualistą, nie mógł wytrzymać wśród ram i atmosfery zespołowego kompromisu. Ale fakt, że państwo pogodzili się ponownie przy okazji premiery ostatniej epki Massive Attack z tego roku, jest na pewno miłym wydarzeniem dla fanów wszystkich muzyków. Wracając do jego solowego debiutu - gdyby termin trip-hop nie powstał po premierze "Blue Lines", zdecydowanie odwoływał by się do "Maxinquaye".

Reklama

DJ Food "Jazz Brakes Vol. 1"

W 1990 roku powstaje wytwórnia Ninja Tune, a swoją działalność rozpoczyna wydaniem między innymi pierwszego albumu z serii "Jazz Brakes" DJ Fooda. Mistrzowskie, nowatorskie wykorzystanie techniki samplingu, wprowadzenie breakbeatu i abstrakcyjnego hip-hopu na zupełnie nowy, wysoki poziom. W przypadku DJ Fooda powiedzieć, że samplowanie wyniósł do rangi sztuki - to za mało. Dziś prawdopodobnie nikogo te techniki nie zadziwią - wielu producentów opanowało podobne umiejętności. Ale już wiecie od kogo się uczyli.

LFO "Frequencies"

Po drugiej strony barykady - innej od połamanych, poszatkowanych i skocznych brzmień z Ninja Tune - stoi z kolei wytwórnia Warp. Z albumem "Frequencies" LFO na sztandarze. Kolejny kamień milowy w rozwoju światowej elektroniki, protoplasta niebanalnego stylu w ramach house'u i techno. Wtedy duet Geza Varleya (odszedł w 1996 roku) i Marka Bella (zmarł z roku 2014) okrzyknięty został pionierami ciężkiego, basowego techno, inteligentnej muzyki tanecznej i eksperymentalizującego house'u.


Regularnie przypominamy o tym, co w muzyce było najlepsze. Bądź z nami na Facebooku, żeby niczego nie przegapić


Fatboy Slim "You've Come A Long Way, Baby"

Poza kręgiem bristolskim, ninjatune'owskim i warpowskim znajdowali się tacy artyści jak Norman Cook, czyli Fatboy Slim. Znudzeni jednowymiarowością techno stworzyli gatunek big beat, którego najlepszym reprezentantem jest chyba druga płyta Slima "You've Come A Long Way, Baby" (1998). Absolutny bestseller, kopalnia hitów, brzmień i rozwiązań, które rozpozna absolutnie każdy miłośnik muzyki elektroniczej, choćby wyrwany ze snu w środku nocy. A klipy? Przecież znamy je na pamięć i nadal nie możemy przestać oglądać.

Reklama

The Chemical Brothers "Dig Your Own Hole"

Wskażcie mi przynajmniej jedną osobę, która nie reaguje spazmatycznie słysząc ten otwierający "Block Rockin' Beats" basowy motyw. Album "Dig Your Own Hole", drugi w dorobku The Chemical Brothers, z którego utwór pochodzi jest drugim w dorobku Chemicznych. Przez magazyn Q umiejscowiony na 49. miejscu najlepszych brytyjskich albumów wszech czasów. Ile się na tej płycie dzieje, jak big beat miesza się z trip-hopem, jak oni żonglują samplami. A przede wszystkim jak potrafią skumulować energię… 1997 rok należał do The Chemical Brothers. 60 minut absolutnie bezbłędnej muzyki.

Leftfield "Leftism"

W 1995 roku pojawił się nie tylko debiutancki album Leftfield, ale też narodził się nowy styl w muzyce: leftfield. Od nazwy zespołu, który w jednym miejscu, w zupełnie nowatorski sposób wymieszał muzykę elektroniczną, house, dub, a nawet wpływy muzyki świata. Na płycie udzielili się m.in. Earl Sixteen, Djum Djum i sam John Lydon we własnej osobie.

Apollo 440 "Electro Glide In Blue"

Nawet jeśli ktoś elektroniką i drum and bassem szczególnie się nie interesował, to utwór "Stealth Mass in F#m" Apollo 440 w roku 1997 słyszał na pewno często. Zwłaszcza kiedy słuchał BBC Radio 1, bo stacja uznała ten utwór za najlepiej pasujący do żałobnej atmosfery po śmierci Księżny Diany. Kompozycja pochodzi z płyty "Electro Glide in Blue", drugiego albumu w dorobku grupy. Debiut nie odbił się tak szerokim echem jak ten, ze względu pewnie na mniejszy potencjał "przebojów". Singiel "Krupa" zapewnił im dobre miejsce w historii brytyjskiej muzyki elektronicznej. Choć ja akurat od niego wolę zdecydowanie tytułowy.

Goldie "Timeless"

Prekursor i prawdziwa legenda jungle, stylu który wywodził się z rave'owej sceny potrzebującej jeszcze większego tempa, jeszcze większej mocy i jeszcze większej agresywności brzmienia. Choć Goldie podczas swoich setów wszystkie te warunki spełniał, to na swoim debiutanckim albumie z 1995 zawarł więcej wysmakowanego i inteligentnego brzmienia (stąd określanie "Timeless" terminem "intelligent jungle"). W pewnym sensie dała też podwaliny pod styl atmosferycznego drum and bassu, eksploatowanego później intensywnie przez Good Looking Records prowadzonych przez LTJ Bukema. Jest tu dużo wokali, przemyślanych kompozycji, harmonii, melodyki. Dzieło skończone i bliskie absolutu.