FYI.

This story is over 5 years old.

Czytelnia

Coldair zdradza kulisy powstania "The Provider"

Poznajcie sekrety jednej z najważniejszych płyt stycznia. Tobiasz Biliński osobiście o bardzo osobistych utworach.

Nowy album Coldair "The Provider" to mocny strzał w leniwy muzycznie początek roku. Płyta, od której bije zimnem; ciemna i niebezpieczna jak grzebanie w zakamarkach niechcianych wspomnień. "Zdecydowanie najbardziej bezpośrednia i odważna płyta, jaką do tej pory nagrałem" - mówi Tobiasz Biliński, dumny ojciec dzieła, a my tylko dodajemy, że to również najbardziej elektroniczna i najlepiej wyprodukowana w całym dorobku Coldaira. Tuż przed premierą longplaya namówiliśmy Tobiasza, by podzielił się z nami refleksjami i wspomnieniami dotyczącymi powstania tego wydawnictwa i każdego z utworów z osobna.

Reklama

"The Provider" nagrałem latem zeszłego roku w Filadelfii, w studio Jeffa Zeiglera. To gość który produkował wcześniej m.i.n War On Drugs i Kurta Vile’a. Z Jeffem poznaliśmy się zupełnym przypadkiem - po moim koncercie w Portland spałem u kumpla i szukałem noclegu w Seattle - trafiłem do gościa, który okazał się najlepszym przyjacielem Jeffa i poznał nas przez maila. Jeffowi spodobał się materiał, więc umówiliśmy się na nagrania. Połączyłem to z moją amerykańską trasą, łącznie w USA spędziłem 10 tygodni, z czego 10 dni w studiu w Filadelfii to był mega miły czas. No i jestem bardzo zadowolony z efektów pracy. Większość moich płyt mi się bardzo szybko nudzi, a ta, pomimo tego, że proces twórczy był bardzo długi i żmudny, dalej mi wchodzi. Mam wrażenie, że dopiero teraz udało mi się w 100% osiągnąć odpowiednią formę wyrazu.

Endear

Wypuściłem ten numer jako pierwszy singiel w sierpniu 2015, trochę jako przypomnienie o sobie po długiej ciszy. Miał być utworem zamykającym płytę, ale koniec końców jest pierwszy na albumie. Do singlowej wersji musiałem obciąć ponad minutę kawałka, bo żadne radio by tego nie puściło, a i tak jest dość długi jak na singiel. Na płycie jest oczywiście pełna wersja, trwa 6:41. Wszystko tutaj nagrałem sam - wklepałem bity ręką z samplera; Jeff ma masę syntezatorów w studiu, więc ponagrywaliśmy zajebiste analogowe klawisze, do tego gitarę elektryczną. Mam słabość do tego kawałka, to jeden z pierwszych, które powstały na album.

Reklama

Pretty Mind

Ten numer powstawał bardzo długo, jego pierwsza wersja była kompletnie inna, oparta praktycznie na samej gitarze, trochę rozklepana i bez charakteru. Dopiero kiedy podstawiłem pianino zamiast gitary i dołożyłem syntezatory, to ten kawałek zaczął mieć sens. Bawiłem się wtedy dużo samplowaniem wokalu i eksperymentowałem z efektami. I tak jakoś nagle był skończony. Perkusję, pianino, gitary, bas i klawisze nagrałem sam i mega się jaram tym, jak Jeff to zmiksował - jest moc!

All I Meant

W pierwszej wersji ten numer też brzmiał kompletnie inaczej, był oparty praktycznie na samych wysokich partiach gitary - w sumie dość skoczny i wesoły. I to właśnie mi jakoś nie leżało, więc podmieniłem te melodie tłustymi klawiszami, przesterowałem bit i "zepsułem" ten utwór, wywaliłem go totalnie na drugą stronę. Kolega Jeffa - Dan Blacksberg - nagrał potem ten bondowski puzon już po moim wyjeździe z Filadelfii, ale zrobił to naprawdę dobrze. Mega lubię grać ten kawałek na żywo.

We Are Weak

Chyba najbardziej popowy numer jaki do tej pory zrobiłem. Leżałem sobie na kanapie, z nudów samplowałem wokale i układałem je w różne konstrukcje. Świetna rozrywka, wiem. W każdym razie potem wpadł mi do głowy pomysł na całą kompozycję, główną melodię wokalu i tak dalej. Podoba mi się w nim to, jak dziwną ma strukturę - te popowe refreny i nagłe załamania. No i ten tłusty bas z Mooga - nie do podrobienia.

Reklama

Zdjęcia Justyna Jaworska

The Provider

Zdecydowanie mój ulubiony kawałek z całej płyty. Związana jest z nim najbardziej cheesy historia na świecie, ale też jak najbardziej prawdziwa - pomysł na ten kawałek mi się kiedyś przyśnił i obudziłem się z tą główną melodią i bitem w głowie i od razu zrobiłem sobie notatkę głosową na telefonie. Nawet gdzieś to jeszcze mam… Tekst powstał na podstawie moich obserwacji samego siebie i bliskich mi ludzi, tego jak bardzo uzależniamy swoje szczęście od czynników zewnętrznych. Może to być alkohol, kokaina, leki, kobieta, mężczyzna lub cokolwiek innego. To zresztą motyw przewodni całej płyty. W każdym razie to jeden z najdziwniejszych utworów jakie zrobiłem, rytmicznie specyficzny, połamany bit, dość skomplikowana kompozycja. Druga część to totalna apokalipsa; to wyraźny moment kiedy płyta zmienia charakter, od tego momentu do końca jest coraz mroczniej i gęściej. Ogromny szacunek dla Jeffa za to, co zrobił tutaj z brzmieniem. Na żywo ściany pękają.

Perfect Son

Napisany gdzieś w okolicach "Endear", a może nawet wcześniej. Praktycznie od samego początku miał taką samą kompozycję, pozbyłem się tylko akustycznej gitary bo nie za bardzo pasowała. Postanowiłem zagrać go na live sesji dla Otwartej Sceny, żeby potem sobie sprawdzić co działa, a co nie. Doszedłem do wniosku że jest trochę zbyt surowy, więc pododawałem trochę klawiszy, harmonii wokalnych, popracowałem nad brzmieniem. Nagraliśmy wszystko w studiu Jeffa w Filadelfii, jego kumpel Chris Ward z zespołu Pattern Is Movement nagrał bębny, które potem mocno przetworzyłem, te takie gęste i wysokie to właśnie on. Tak bardzo podobało mi się jak Hubert Zemler i Wojtek Traczyk zagrali na Otwartej Scenie, że wykorzystałem parę loopów z tej sesji i niektóre zdublowałem sam. Wokale nagrane u Jeffa nie były za dobrze zaśpiewane, więc nagrałem je potem jeszcze raz w swoim syfiastym mikropokoiku w bloku na Krochmalnej w Warszawie. To też jedyny numer na płycie, który zmiksowałem sam.

Reklama

Holy Soul

Siedziałem w salce prób i testowałem pożyczone głośniki, trochę od niechcenia zrobiłem sobie jakiś loop i stwierdziłem, że w sumie jest całkiem ciekawy. Ponakładałem trochę więcej, nagrałem jakiś wstępny wokal i uznałem, że go skończę. Po tym poznaję, że kawałek jest spoko, bo 9 na 10 pomysłów po chwili porzucam i nigdy do nich nie wracam. Lubiłem wtedy szukać nowych rozwiązań rytmicznych i bardzo mi się podoba, jak pozornie "przesunięty" jest bit w tym kawałku. Bas też ładnie pompuje. Puzon ponownie nagrał Dan Blacksberg, złoty chłopak.

Denounce

Napisałem go w kiepskim okresie swojego życia, a że zawsze przekładam własne doświadczenia i emocję na swoją muzykę, to stąd pewnie jego ponury i agresywny wydźwięk. Miałem niezły mrok w głowie. To utwór o takim przykrym momencie, w którym ludzie świeżo po rozpadzie związku są tak przerażeni wizją samotności, że wmawiają sobie, że bez tej drugiej osoby nie mogą żyć. Ale nie ma to nic wspólnego z miłością, to czysty egoizm i pragmatyzm. Kończy się to oczywiście bardzo smutnym i wymuszonym seksem a potem ciężkim dołem, bo to i tak nie miało sensu i wyrządziło tylko szkody. Teraz powstaje do niego teledysk, którego autorem jest Johannes Helgelin - ten sam, który robił cała oprawę graficzną "The Provider". Będzie dość mocny.

To Become

To chyba najspokojniejszy utwór z całej płyty i najbardziej odnoszący się do moich poprzednich wydawnictw. Jestem całkiem dumny z jego kompozycji, zwłaszcza z końcówki. Na puzonie ponownie Dan Blacksberg, całą resztę nagrałem sam.

Suit Yourself

Bardzo dziwna kompozycja, motyw klawiszy jak z Draculi. Napisałem go w piwnicy mojego domu rodzinnego w Sopocie, miałem akurat fazę na wplatanie różnych mikrodźwięków i detali. Bardzo długo go dopieszczałem, bo nie uznaję przypadkowości i każdy najdrobniejszy element tam jest zamierzony i dokładnie w tym miejscu, w którym miał być. Bardzo lubię ten oszczędny i nierówny bit, w ogóle nie cierpię idealnie równych elektronicznych bitów, to strasznie nudne. Dlatego większość rytmicznych partii na tej płycie wklepałem ręką z samplera i ewentualnie trochę wyrównałem te najbardziej krzywe. Wydaje mi się że ten kawałek to idealne zakończenie płyty.