FYI.

This story is over 5 years old.

Odświeżamy najlepsze profile na MySpace

Każdy z nas wyglądał kiedyś jak Myspace Skrillexa w 2006 roku

Dzięki bogu za Sonny’ego Moore’a: prawdziwą legendę, ponadczasową ikonę, której nie potrzebowaliśmy do czasu, aż sama się pojawiła i zrobiła co trzeba.
Emma Garland
London, GB

Dzisiejsze profile na społecznościówkach przypominają pierdy: da się wytrzymać tylko ze swoim własnym. Dziesięć lat temu wyglądało to całkiem inaczej, bardziej niewinnie. Byliśmy nastoletnimi leszczami, pozbawionymi tej samoświadomości, która przesącza się przez nasze skrupulatnie przefiltrowane fotki na Instagramie, jedyny troll jakiego znaliśmy nazywał się Grendel i było tylko jedno miejsce w sieci, gdzie mogliśmy się produkować - Myspace.

Reklama

Portal, uruchomiony u schyłku epoki, w której ludzie jarali się My Chemical Romance, Fall Out Boy i Brand New z takim zaangażowanie, z jakim wcześniej wielbiono tylko boysbandy i obsadę Harry’ego Pottera, zapewniał możliwość bezpośredniego kontaktu z ulubionym artystą. W 2004 roku chuja wiedzieliśmy o sieci. Każdy pomysł wydawał się dobry, bo był nowy: przepuszczanie selfików przez Photoshopa i podkręcanie kontrastu do tego stopnia, że twarz przypomina łyżkę z oczami i ustami? Jakżeby inaczej! Poświęcenie wielu godzin na to, by tekst "Tell All Your Friends" spadał kaskadą przez ekran, a kursor miał kształt pękniętego serca? Jasne, że tak. Wyliczanie wspólnych zainteresowań i propozycja randki w komentarzu pozostawionym na profilu Pete’a Wentza? Bez dwóch zdań. A najlepsze w tym wszystkim było to, że artyści też się tak zachowywali. Łączył nas fatalny gust odzieżowy oraz upodobanie do wypełniania bezproduktywnych kwestionariuszy, każdy bezczelnie flirtował z każdym.

Wcześniej przyglądaliśmy się myspace’owemu profilowi Ke$hy z 2008 roku i odkryliśmy, że jest kapsułą czasu, która przypomina o epoce, kiedy wszystko w naszym sieciowym życiu było prostsze i lepsze. Począwszy od "O mnie" po komentarze, znajdziecie tam więcej zachwytów niż na Snapchacie DJa Khaleda, a wszystko to w otoczeniu klipartowych symboli dolara. Ale rok 2008 był dziwnym rokiem w dziejach Myspace. Ludzie powoli przenosili się na Facebooka, ze wstydem kasowali stare zdjęcia i pozbywali się przedłużanych końcówek włosów, które były równie obowiązkowe, jak posiadanie konta na MS. Wytwórnie muzyczne zaczęły sezon polowań na nowych artystów, a wykonawcy oddali swoje profile pod kontrolę osób trzecich. Nagle nie można już było się poocierać o ulubieńców z własnego Top 8. Więc po co w ogóle tam siedzieć?

Reklama

Piszemy o muzyce inaczej niż wszyscy. Polub fanpage Noisey Polska, żeby być z nami na bieżąco


Myspace zawsze opierało się na nadmiernej otwartości, ale w szczytowym okresie, gdzieś w okolicach 2005 roku, była to raczej negatywna otwartość. W połowie pierwszej dekady XXI wieku, zdominowanej przez chwiejną wiarę we własne możliwości i autobiograficzne notki o potrzebie zemsty po rozstaniu złożone czcionką udającą odręczne pismo, taka ufność, z jaką Ke$ha prowadził swój profil w 2008 roku byłaby czymś dziwnym. Dziś spojrzymy na brutalną szczerość Myspace przez pryzmat jednej z niewielu ikon tamtej epoki, której nie tylko udało się przetrwać, ale i wyzwolić: Skrillexa.

Początkowa relacja ówczesnego wokalisty Form First To Last z mediami społecznościowymi była dość skomplikowana. W latach 2004-2006 Sonny Moore był prawdziwym księciem Myspace. To on wymyślił selfie od dołu. A debiutancka płyta jego kapeli nosiła tytuł "Dear Diary, My Teen Angst Has a Bodycount" (cytat ze "Śmiertelnego zauroczenia"). Dla przybitych z powodu nieszczęśliwej miłości nastolatków z epoki połączeń modemowych, "Note to Self" było prawdziwym hymnem. Przez całe lata From First To Last opisywali na Myspace brzmienie swojej muzyki jako "dźwięki z wnętrza protezy nogi".

Moim zdaniem emo, w tej formie, w jakiej istniało u progu lat zerowych, zostało niesłusznie skrzywdzone przez krytyków i wyśmiane przez wszystkich innych. Sonny Moore stał się nieformalnym rzecznikiem tej krótkotrwałej nastoletniej mody (dołączając do From First To Last miał ledwie 16 lat), którą wszyscy spoza środowiska jednogłośnie uznawali za żenującą. Screamo, piercing, blond pasemka w kruczoczarnych włosach: tak wyglądała nasza młodość, nasze dziedzictwo, a Sean Moore był jej prawdziwym ucieleśnieniem..
Rozstał się z zespołem w 2006 roku, po opublikowaniu drugiego albumu - "Heroine". Później przeszedł liczne operacje nadwyrężonych strun głosowych i przemienił się w tego Skrillexa, którego znamy i któremu z jakichś przyczyn odmawiamy olbrzymiego talentu.

Reklama

Pomimo swojego młodego wieku, Sonny Moore błyskawicznie stał się niezwykle popularny, co może być przyczyną tego, że jego cyfrowe archiwa są dziś tak mocno wybrakowane. Pozostały jedynie nieliczne ślady, z oryginalnych podstron zniknęły zdjęcia na których nosił filetowy makijaż i seksowną fryzurę (ale pozostają w naszej zbiorowej pamięci i w Google images). Zniknęło również tło jego profilu, co może oznaczać, że był to tymczasowy profil, którym nie chciał sobie zawracać głowy, albo że padły tanie strony hostingowe, z których wtedy korzystaliśmy. Ale nadal jest czym nakarmić nostalgię. Oto profil, który powstał w czasach pomiędzy From First To Last a Skrillexem, gdy Sonny znajdował się w twórczym zawieszeniu.

O MNIE

Chyba każde z nas może się z tym identyfikować. Wszyscy kiedyś byliśmy autobiograficznym opisem 18-letniego Skrillexa. Udaje mu się uchwycić w tych pięciu zdaniach prawdziwe problemy, wynikające ze sławy w okresie dorastania - tak jakby samo dorastanie nie było trudne. Oto Sonny Moore, który odcina się do wszystkich gównianych plotek z ostatnich dwóch lat i mówi "Morda w kubeł, głąby". Tak to przynajmniej wygląda na pierwszy rzut oka. Pod tym wszystkim jednak kryje się głęboka uraza. I o to właśnie chodzi: Sonny Moore zawsze był niezrozumiany, niezależnie od tego, czy opowiadał o prześladowaniach w szkole i nauce w domu, czy śpiewał "note to self I miss you terribly", czy też wtedy, gdy pierdolnął najtłustszym basem w dziejach muzyki. Nawet dziś, jedno z najczęściej zadawanych mu pytań brzmi: O co ci chodzi z tym Skrillexem? Mówcie, co chcecie, ale dla mnie to dowód, że jest interesującym artystą.

Reklama

Chciałabym żeby linki do bloga na starym Myspace wciąż działały, bo bez nich nigdy się nie dowiemy, co oznacza "faeog", ani jakie miał dla nas pytania i odpowiedzi w kwestii piątego albumu Richarda D. Jamesa, zatytułowanego "Druqs". Google nie pomaga w zrozumieniu znaczenia "supermundane incandescence", ale prowadzi do automatycznej strony na Facebooku, na której ktoś zostawił samotnego lajka. Czy to ty Sonny?

ZAINTERESOWANIA

Nie wyobrażałam sobie, że zobaczę kiedyś jak ktoś wymienia w swoich zainteresowaniach dietę Atkinsa zaraz obok "przygód" i zdjęcia leniwca, ale też nigdy wcześniej nie widziałam starego profilu Skrillexa. Biorąc pod uwagę, że cała jego kariera muzyczna opiera się na tworzeniu hałasu, jakiego wcześniej nie słyszało ludzkie ucho - w końcu to człowiek, który przeskakuje od pracy nad trashowym arcydziełem Harmony’ego Korine "Spring Breakers" do współpracy z Diplo - to fakt, że uwielbia rozmawiać na mocno niszowe tematy, nie powinien nikogo dziwić.

FAŁSZYWY DISNEY

Warto zauważyć, że lista filmów jest znacznie dłuższa, a Belle to tylko jedna z disnejowskich księżniczek, które ją ozdabiają. Znajdziemy tu również Śnieżkę, wgryzającą się w zatrute jabłko oraz Śpiąca Królewnę, otoczoną przez ciernie. Zakładam, ze to meta komentarz na temat pozycji kobiet w większości tekstów emo kapel.

ZAINTERESOWANIA MUZYCZNE

Jestem w stanie sobie wyobrazić, że przy tak gęstej liście, połączenie musiało nieźle zwolnić, a brak interpunkcji sprawia, że można ją potraktować jak grę w wyszukiwanie wyrazów dla "kumatych". Da się wyłowić oczywiście takie rzeczy jak Crass, A Tribe Called Quest, samego Skrillexa, ale z chęcią bym się dowiedziała, czy 4 Goon Gumpas Logon Rock Witch Cliffs Grass Rhubarb Trolls to jeden zespół, czy też kilka. Warto też zwrócić uwagę na ostatnie zdanie, gdzie Skrillex zdradza zainteresowanie trancem, który stanowił jeden z fundamentów wymyślonej przez niego muzyki do machania łapami w powietrzu.

Reklama

Wśród ulubionych programów telewizyjnych wymienia "Aliego G", wśród książek "Wodnikowe wzgórze", a w sekcji poświęconej swoim idolom, wkleił olbrzymie zdjęcie Aphex Twina.

KOMENTARZE

Ciekawa cecha Myspace i wyrosłej wokół portalu subkultury: ze względu na dominację męskich kapel z dużą liczbą fanek, facetom dokuczano wtedy także z powodu wyglądu. Porównując to z komentarzami na stronie Ke$hy z 2008 roku, budujących wizję pięknego świata, gdzie odzywają się do nas na sieci tylko te osoby, które chcą powiedzieć, że nasza muzyka ich uszczęśliwia i jesteśmy dosko, trudno nie zauważyć różnicy w internetowych zachowaniach, jaka nastąpiła w ciągu tych dwóch lat. Fani Sonny’ego stawali rzecz jasna w jego obronie, ale wygląda na to, że dzieciak nie mógł nawet odgarnąć grzywki, by ktoś nie poczuł się obrażony. Jest to moim zdaniem smutne, zwłaszcza, że jego muzyka zestarzała się lepiej niż większość z nas.

Ludzie w czasach Myspace mieli jeszcze mniej samokontroli niż teraz i z chęcią informowali światowe sławy o wynikach sprzedaży ich własnych albumów, albo o tym, kiedy się ostatni raz logowały, dzielili się też przypadkowymi informacjami licząc na odpowiedź.

Uwaga! Poniżej doniosła chwila w dziejach emo. Dla niezorientowanych: ten komentarz odnosi się do Sonny’ego i Seana Friday’a (bębniarza Dead Sara / Sonny and the Blood Monkeys), znanego z niewiadomych przyczyn przede wszystkim jako "nowy chłopak Demi Moore", koverujących obiektywnie zajebiste "Seven Years" z repertuaru Saosin.

Reklama

W SKRÓCIE:

Od Sonny’ego, księcia Myspace, po Skrillexa, księcia pierdolnięcia basem, Moore od samego początku wychodził zwycięsko z każdego starcia ze społecznościówkami. Mieściło się w nim wszystko, co nas kręciło, kim chcieliśmy być, tyle, że pomnożone przez tysiąc. W 2004 roku wybadał klimat muzyczny i nagrał "Emily". W 2006 roku porzucił zespół, opuścił Myspace i przestał się tym wszystkim jarać na długo przed nami, pozostawiając po sobie jedynie strzępki informacji i zdjęcia leniwców. A potem popłynął z falą hałaśliwej muzyki i zanim nastąpiło jej załamanie, stał się najpopularniejszym didżejem na świecie i zgarnął po drodze kilka nagród Grammy. Zachowując się przy tym dokładnie tak samo jak zawsze.

Dzięki bogu za Sonny’ego Moore’a, prawdziwą legendę, ponadczasową ikonę, której nie potrzebowaliśmy do czasu, aż sama się pojawiła i zrobiła co trzeba.

Emma spędziła cały 2004 rok słuchając Morriseya w swoim aucie, a teraz jest na Twitterze.