FYI.

This story is over 5 years old.

Holy Shit

Dirty Projectors wracają do akcji!

Zobaczcie Dave'a Longstretha, który w "Keep Your Name", hmm - rapuje?

Dirty Projectors od części fanów dostało łatkę "eksperymentalnego popu" czy "sztuki" podczas gdy pozostała część określa ich muzykę mniej pochlebnym "indie rockiem". Drodzy przyjaciele, przybywam z nowiną: wszyscy, niezależnie, czy chcecie, czy nie, zmierzamy do miasta eksperymentalnego popu. Nowy kawałek Dirty Projectors "Keep Your Name" odrzuca gitarowe pitolenie i nieskalane, czyste partie wokalne na rzecz klawiszy, automatów perkusyjnych i dzikiego modulowania głosu. W porównaniu do dotychczasowego stylu to prawdziwa herezja. A, byłbym zapomniał, Dave Longstreth, hmm, nawija?

Reklama

Słuchając tych rażących przesterów nietrudno zauważyć więcej podobieństw do ostatniej płyty Franka Oceana niż poprzednich dokonań grupy. Jeśli chodzi o wokal słyszymy głównie Longstretha, choć w bocznych partiach pojawia się subtelny kobiecy głos. Czy to nie ciekawe, że Frank Ocean, Bon Iver i Dirty Projectors znikają na cztery lata, po czym pojawiają się z bardzo podobnie brzmiącym do siebie materiałem? Dla mnie bardzo. Kolejna interesująca rzecz jeśli chodzi o ostatnie cztery lata Dirty Projectors: W kawałku pojawia się wątek związku, który zdaje się być mocno pociągnięty autobiograficznym pędzlem i właśnie ta rzecz może nadać kolorytu całemu albumowi w przeciwieństwie do słodkości "Swing Lo Magellan".

"I don't know why you abandoned me / you were my soul and my partner", zaczyna Dave Longstreth, po czym jednak wrzuca kilka faktów, których miał świadomość. Jego rapowana zwrotka leci tak: "I didn't pay attention / I didn't take you seriously / and I didn't listen / I don't think I ever loved you / that was some stupid shit", po czym bardziej wytykająco: "we shared kisses and visions, but as KISS's shithead Gene Simmons said a band is a brand, and it looks that our vision is dissonant". Następnie zaczyna śpiewać: "you always hurried to grow up / I think I'll always just feel kind of the same / what I want from art is truth / what you want is fame". Czy kieruje te słowa do byłej członkini zespołu, z którą się umawiał (Amber Coffman)? Nie wyprzedzajmy faktów.

Wiem jedno, jeżeli odniesienia do rozstania i wypaczeń są jakąś wskazówką, wsiedliśmy na szalony rollercoaster i niełatwo będzie nam rozgryźć co Longstreth miał na myśli. Zobaczcie materiał poniżej, a tutaj możecie pobrać kawałek​.