Kelnerka odpowiada na 10 pytań, które zawsze chcieliście zadać
Zdjęcia: Eva L. Hoppe

FYI.

This story is over 5 years old.

pytania

Kelnerka odpowiada na 10 pytań, które zawsze chcieliście zadać

„Klientka zaczęła rozlewać szampana i rzucać sushi po całej restauracji. Gdy zapytałam ją, jaki ma problem, odpowiedziała: »Mam tyle pieniędzy, że mogłabym kupić ciebie i całe twoje życie«”
Jan Bogdaniuk
tłumaczenie Jan Bogdaniuk

Artykuł pierwotnie ukazał się na VICE Germany

U większości z nas głód wyzwala wszystko, co najgorsze. Zaczyna się od instynktownej furii w niemowlęctwie, ale z wiekiem uczymy się przekształcać te wściekłe wrzaski w czysto pasywną agresję wobec wszystkich wokół. W angielskim powstało nawet specjalne określenie na paskudny humor wywołany przez ssanie w dołku: „hangry”, czyli połączenie słów hungry (głodny) i angry (rozzłoszczony), które na polski można przełożyć jako „głozły”.

Reklama

Sahra* o głozłych ludziach wie wszystko. Ma 27 lat, a od dziesięciu pracuje jako kelnerka. Jak mówi, zarówno ona, jak i jej koledzy po fachu często potrzebują kilku głębszych, by jakoś przetrwać zmiany z wyjątkowo trudnymi klientami.

Jeszcze w trakcie nauki zaczęła pracować dorywczo w pubie. Potem przerzuciła się na bary, kawiarnie oraz kilka restauracji. Dziś Sahra jest asystentką menadżera ekskluzywnej berlińskiej restauracji, w której obsługuje sławnych i bogatych gości, zarabiając na tym ok. 3 tys. euro (12,5 tys. złotych) miesięcznie.

Spotkałam się z Sahrą w kawiarni w zamożnej dzielnicy Charlottenburg, by dowiedzieć się, jaki był jej najgorszy klient, czy kiedykolwiek napluła komuś do zupy, a także jakie strategie stosuje, by dostać większy napiwek.


OBEJRZYJ: Walia od kuchni: winnice i fabryki czekolady


VICE: Czy klientów, których nie lubisz, obsługujesz wolniej?
Sahra: Nie. Jeśli już, to pracuję szybciej, żeby spędzać przy ich stoliku jak najmniej czasu. Jeśli się grzebię, klient zaczyna się irytować i co chwila czegoś ode mnie chce.

Dlaczego postanowiłaś zostać kelnerką na pełen etat?
Z początku kelnerowałam, żeby sobie trochę dorobić przed maturą. Jednak gdy wkręciłam się w tę branżę i nagle zaczęłam szybko zarabiać pieniądze, ciężko było się wyrwać. Z czasem pojawiła się u mnie zawodowa pasja. Uwielbiam jeść i otaczać się dobrym jedzeniem i jestem dumna z tego, co robię. Nie uważam, by moja praca w czymkolwiek ustępowała innym. Praktycznie każdego tygodnia słyszę od kogoś, że jestem „naprawdę bystra, jak na kelnerkę”, co oczywiście strasznie działa mi na nerwy. Wykorzystuję każdą okazję, by walczyć z tym stereotypem, że kelnerki są zbyt głupie, by robić coś innego.

Reklama

W jednej z kawiarenek w berlińskim Charlottenburgu Sahra opowiada, jak mści się na chamskich klientach

Opowiedz mi o najgorszym kliencie, jakiego musiałaś obsługiwać.
Najgorsi klienci to bogaci celebryci, którym wydaje się, że mogą nas traktować jak gówno. Na przykład mamy takiego jednego gościa, który uwielbia poniżać kelnerki w naszej restauracji. Mówi, że jesteśmy grube albo: „Masz takie małe cycki, że powinienem ci zafundować powiększanko na Gwiazdkę”. Potrzeba sporo doświadczenia, żeby się z czymś takim uporać. Niektóre z moich koleżanek sobie nie radzą i sporo czasu spędzają, płacząc w piwnicy. Raz zrobiło się tak źle, że odmówiłam mu obsługi.

Innym razem mieliśmy cały stolik bogatych Rosjan, którzy obchodzili urodziny. Z godziny na godzinę robili się coraz bardziej nieprzyjemni, aż w końcu jedna z Rosjanek dosłownie ugryzła mojego kolegę. Potem było już tylko gorzej. Ta sama klientka zaczęła rozlewać szampana na swoje jedzenie i rzucać sushi po całej restauracji. Gdy zapytałam ją, jaki ma problem, odpowiedziała: „Mam tyle pieniędzy, że mogłabym kupić ciebie i całe twoje życie”. W końcu poszłam po menadżera i sobie poszli. Potem jednak obsmarowali nas na Facebooku. Dwa dni nie mogłam przez nich spać.

Czy kiedykolwiek naplułaś komuś do jedzenia?
Nie, ale pracowałam w kilku miejscach, w których widziałam takie rzeczy. Jeśli o mnie chodzi, chyba po prostu bym nie potrafiła. Ale jeśli klient naprawdę zachowuje się jak dupek, proszę barmana, by „zapomniał” dolać alkoholu do drinków.

Reklama

Jak jeszcze możesz się odegrać na wkurzających klientach?
Gdy klient za dużo wypije i zaczyna się robić chamski, po prostu dopisuję dwie lub trzy dodatkowe butelki wina do jego rachunku. Jednak robię to, tylko jeśli ktoś zachowuje się jak ostatnia świnia i jest na tyle bogaty, że nawet nie zauważy różnicy. Niektórzy klienci naprawdę potrafią sprawić, że czujesz się jak zero. W zeszłym tygodniu gościliśmy księcia z Emiratów. Gdy dowiedział się, że znam arabski, dał mi 100 euro, tak po prostu. Myślałam, że to bardzo miłe z jego strony, dopóki później nie zapytał, czy może mnie kupić. Musiałam poprosić kolegę, żeby przejął stolik.

Czy zdarza ci się zjeść resztki z talerza?
Tak, o ile klient nie jest obrzydliwy. A jeśli na koniec zmiany w kuchni zostanie coś do zjedzenia, zabieramy to do domu. Jedzenie jest tu zbyt smaczne, żeby je po prostu wyrzucać do śmieci. Poza tym, gdy przez cały dzień pracujesz przy jedzeniu, przestajesz wybrzydzać.


Nie zna życia, kto nie robił w gastronomii. Polub fanpage VICE Polska i bądź na bieżąco


Czy masz jakieś sposoby na większe napiwki?
Czasem stosuję jedną sztuczkę, której nauczyłam się z podręcznika psychologii biznesu. Rysuję małe uśmiechnięte słoneczko przy słowach „nie zawiera napiwku” na rachunku. W ten sposób wychodzę na mniej natarczywą. Jak się okazuje, słoneczko stanowi pozytywniejszą wiadomość niż, powiedzmy, serduszko. To słoneczko jeszcze nigdy mnie nie zawiodło.

Reklama

Opowiedz o najpaskudniejszej rzeczy, jaką kiedykolwiek widziałaś w kuchni.
Pracowałam kiedyś w meksykańskiej restauracji, w której resztki z miseczek z sosem, które wróciły ze stolika, zawsze trafiały z powrotem do większej miski w kuchni. Widziałem też kucharza, który najpierw gmerał sobie w gaciach, a potem przygotował sałatkę, nie umywszy przedtem rąk. W restauracji, w której teraz pracuję mamy jednak otwartą kuchnię, więc żadne świństwa tego rodzaju nie przejdą. Klienci natychmiast by to zauważyli.

Czy zdarza ci się okłamać klienta, który pyta, czy danie jest wegańskie?
Kiedyś podawaliśmy zupę miso i nie byliśmy pewni, czy faktycznie jest wegańska, ale i tak sprzedawaliśmy ją jako wegańską. Później odkryliśmy, że w zupie było trochę ryby.

Czego nauczyłaś się o związkach i randkowaniu, obserwując gości twojej restauracji?
Tu, w Charlottenburgu, pieniądze to najlepszy wabik. Mnóstwo kobiet lgnie do bogatych facetów. Wyrobiłam u siebie szósty zmysł: od razu wiem, która para jest na ważnej randce. Otacza ich wtedy specyficzna energia. Czasem widzę, jak para znika razem na 20 minut w toaletach. Wtedy zawsze bardzo się cieszę. To cudowne uczucie, gdy ludzie przeżywają niezwykłe chwile w naszej restauracji.

*Imię Sahry zostało zmienione, by chronić jej prywatność i posadę.


Więcej na VICE: