FYI.

This story is over 5 years old.

związki

​Dlaczego jesteś sam

Męskość jest w kryzysie. Faceci się wycofują, nie potrafią mówić o swojej samotności, bo to godziłoby w ich dumę, byłoby sprzeczne archetypem mężczyzny-zwycięzcy, który wszystko naprawi i osiągnie każdy cel

Zdjęcie: Flickr/Marina Caprara

Samotność potrafi być piekłem, o którym mężczyźni nie chcą rozmawiać. Ich milczenie często dyktuje duma, która niesie ze sobą lęk przed uzewnętrznieniem swoich słabości. Niemożność poradzenia sobie z problemem godzi przecież w dawno przyjęty archetyp mężczyzny-zwycięzcy, umiejącego pokonać wszelkie przeciwności – wszystko naprawić, osiągnąć każdy cel.

Dlatego tacy mężczyźni się wycofują, tuszując przy tym jakiekolwiek przejawy manifestacji niespełnionych potrzeb. Zamiast z kobietami, często wolą spędzać czas samemu lub w męskim gronie, pośród kumpli – na wspólnym piciu, wspólnym meczu, grze na konsoli lub na oglądaniu filmów, których „one by nie zrozumiały". Tam, pośród reszty samców, są w pełni rozumiani i akceptowani w całej swojej nieociosanej toporności, gdzie panują proste zasady i nikt nigdy nie rozmawia się o swoich uczuciach. Nigdy.

Reklama

– Co ci jest?
– Nic.
– To podaj browarka.

Paradoksalnie jednak, im więcej czasu przebywają sami lub z innymi facetami, tym bardziej oddalają się od kobiet – mentalnie. Przestają je rozumieć. Nie rozmawiając z nimi, odzwyczajają się od ich zachowań, gestykulacji i sposobu w jaki kobiety przeżywają emocje.

Dystans pomiędzy nimi rośnie, tym bardziej że mężczyźni mają problem w odnalezieniu się w nowej roli – zdetronizowanego króla. Współczesne kobiety różnią się znacząco od naszych matek-gospodyń domowych, które przeważnie oglądało się w kuchni, pichcące obiad dla powracającego z pracy ojca – o ironio – „żywiciela rodziny".

Współczesne kobiety cechuje niezależność, śmielsze aspiracje, większe potrzeby i nowe możliwości. Po latach walki o równouprawnienie, chociaż zostało im jeszcze wiele okopów do zdobycia, też potrafią chwycić życie za gardło i upomnieć się o swoje – to one często dyktują warunki, wybierają partnerów, określają standardy wspólnych relacji. W role dotychczas zajmowane przez mężczyzn wkraczają one – pewne siebie, samowystarczalne i świadome siebie królowe. Dzielą i rządzą, a faceci często głupieją, nie wiedząc, jak się zachować.

Jak napisał w swojej książce Gdzie ci mężczyźni prof. Philip G. Zimbardo:

Chłopcy umieli kiedyś tańczyć. Dziś nie wiedzą nawet, jak znaleźć porozumienie i pałętają się po społecznym krajobrazie jak turyści po obcym kraju, niezdolni zapytać o drogę. Nie rozumieją mimiki, nie odczytują werbalnych i niewerbalnych sygnałów składających się na zasady wzajemnego współżycia, które umożliwiają prowadzenie swobodnej rozmowy, mówienie i słuchanie oraz adekwatne reagowanie. Ten brak umiejętności społecznych uwidacznia się szczególnie wyraźnie w obecności pożądanych dziewczyn i kobiet

Reklama

Zimbardo podczas ostatnich Targów Książki alarmował wobec zebranych słuchaczy: męskość jest w kryzysie. Słuchały go tłumy, zebrane na trybunie Stadionu Narodowego, co niejako świadczy o skali omawianego problemu.

Pośród wielu czynników, prowadzących do wniosków na temat wspomnianego kryzysu, prof. Zimbardo zwraca szczególną uwagę na dwie kluczowe sprawy – uzależnienie mężczyzn od gier wideo i łatwy dostęp do darmowej pornografii.

Jak sam wspomniał w jednym z udzielanych wywiadów, mężczyźni od zawsze byli wojownikami, prężyli muskuły, zdobywali szczyty. Tyle, że obecnie mogą to wszystko robić nie wychodząc ze swojego pokoju – wystarczy im jedynie konsola do gier lub komputer. Dzięki graniu mogą wcielać się w kogo tylko zechcą: muskularnego wojownika, bezwzględnego gangstera czy nieustraszonego komandosa. Bez wysiłku, bez konsekwencji, bez przerwy.

Prof. Zimbardo wspomina w swojej książce, o sposobie z jaką łatwością my, faceci uzależniamy się od gier – gdzie albo wcielamy się w gotową postać i na czas rozgrywki przyjmujemy jej osobowość, albo tworzymy własną, bazując na indywidualnych cechach charakteru, niekiedy nawet nadając jej fizyczny wygląd zbliżony do naszego.

W ten sposób chłopcy i dorośli mężczyźni kreują swoje dzielniejsze alter ego, tyle że w wirtualnym świecie, który jest przecież o wiele ciekawszy o tego prawdziwego. To w nim konkurują z innymi, zdobywają szczyty w rankingach danej rozgrywki – budują wirtualny prestiż, często nic nie znaczący poza światem gry.

Reklama

Nie tylko dla singli. Polub fanpage VICE Polska i bądź na bieżąco

Według Zimbardo nie mniej absorbującą rozrywką staje się pornografia, która dostępna za darmo (PornHub, RedTube itp.), kusi ogromem wizualnie odrealnionej rozkoszy – dalekiej od tego, jak seks wygląda w prawdziwym świecie. Częste oglądanie pornografii nie tylko potęguje płytki model relacji, może też prowadzić do chęci dorównywania oglądanym scenom – przez co zatracając istotę zmysłowej seksualności, stosunek zmienia się tylko w wymianę płynów, obijanie się o siebie dwóch kawałków mięsa z finałem na twarzy i cyckach. Prawie jak w filmie.

Niezależnie jednak, czy mowa o pornografii, czy o grach – wszystko tak naprawdę sprowadza się do znajdywania sobie dodatkowych obowiązków lub prozaicznych czynności, wypełniania kalendarza spotkań, zostawania dłużej w pracy – byleby zająć czymś bezcelowy czas. Mężczyźni nie mówią o swojej samotności, jeżeli już, to czasem o niej krzyczą, nadając jej tytuły piosenek.

Przez większość mojego życia byłem w związkach, gdzie każdy trwał lata. W ich trakcie przeszedłem metamorfozę z bycia nieodpowiedzialnym dupkiem w oddanego faceta, stawiającego partnerkę na najwyższym z piedestałów. Żadna z tych opcji nie skończyła się dla mnie dobrze.

Kiedy po latach bycia z kimś, pierwszy raz wyszedłem jako singiel na miasto, doznałem szoku – nie potrafiłem rozmawiać z poznanymi dziewczynami. Byłem kompletnie rozregulowany, nieprzygotowany, zagubiony. Nie wiedziałem nawet jak zareagować na kobiecy uśmiech, nie potrafiłem rozszyfrować intencji. Wstydziłem się swojej nieporadności, co tylko potęgowało brak pewności siebie.

Przez ostatni rok kilkukrotnie mogłem się z kimś związać. W każdym przypadku rezygnowałem z takiej opcji, wycofywałem się – wolałem poświęcić się pracy, zostać sam w domu. Zamiast pornografii i gier wideo wybierałem kolejny komiks, książkę lub film. To nie zmienia faktu, że i ja chyba wpisuję się w problem opisywany przez prof. Zimbardo. Dlatego mam prawo o tym mówić, bić na alarm, bić w siebie. Bo chociaż tak bardzo kocham swoje życie, sam gotuję sobie piekło.