Gosia Herman (Boiler Room): Umiejętność improwizacji to stały element pracy

FYI.

This story is over 5 years old.

Ludzie z cienia

Gosia Herman (Boiler Room): Umiejętność improwizacji to stały element pracy

Zapraszamy za kulisy największej na świecie muzycznej "telewizji" na żywo.

Muzyka, jak każda inna gałąź przemysłu, ma to do siebie, że pomysł gdzieś z tyłu głowy artysty dzieli od gotowego produktu stosunkowo długa droga. Teraz zastanów się, ile razy pomyślałeś o wszystkich osobach zaangażowanych w proces powstawania muzyki: producentach, menadżerach, bukerach. Oni wszyscy dbają o to, żebyś mógł pójść do sklepu, wziąć z półki płytę, a po jej przesłuchaniu, kiedy stwierdzisz, że z chęcią zobaczyłbyś ten zespół live - żeby koncerty trafiły tam, gdzie jest na nie potrzeba. Zbyt często się o nich zapomina, więc my postanowiliśmy z nimi porozmawiać. Oto Ludzie z cienia - niezastąpieni, choć dla wielu niewidoczni. 

Reklama

Założę się, że chociaż raz, zamiast wyjść na miasto, mimo usilnych namów znajomych, zostaliście w domu i dla zabicia nudy odpaliliście live z imprezy odbywającej się w zupełnie innym krańcu świata. Z nieskrywaną satysfakcją wpatrywaliście się w typa, który z pasją jadł banana zaraz za didżejką. Na pewno też każdy z was ma swoją ulubioną transmisję, do której wraca już ze względów czysto muzycznych. Koncerty i sety didżejskie transmitowane online na żywo stały się szansą dla słuchaczy, by okrywać kolejne ciekawe muzyczne inicjatywy, a dla artystów - by zaprezentować się publice, która w normalnych warunkach miałaby raczej nikłe szanse, by do nich dotrzeć. Wpisany w okrąg napis "Boiler Room" na przestrzeni zaledwie kilku lat stał się znakiem najlepszej jakości imprez i starannej selekcji występujących na nich artystów, nie tylko z działki stricte klubowej, ale też muzyki eksperymentalnej, soulu, czy rapu. Swój udział ma w tym również polska reprezentantka w ekipie BR - Gosia Herman. To w dużej mierze także dzięki niej cykl trafił już parę lat temu do naszego kraju. W rozmowie z nami Gosia opowiedziała o bieżącej działalności BR, realizacji eventów oraz wyzwaniach, jakie stawia przed nimi stale rozwijająca się technologia. 

Noisey: Jak w twoim życiu pojawił się Boiler Room? To chyba dla wielu praca marzeń…
Gosia Herman: Pracę zaczynałam w 2011, w tamtym czasie to była jednak zupełnie inna skala, nikt na to jeszcze w ten sposób nie patrzył. Ówczesną ekipę BR poznałam przez wspólnych znajomych w trakcie festiwalu - akurat szukali kogoś do pomocy, ja właśnie przeprowadziłam się do Londynu na studia i tak to się zaczęło.

Reklama

Za jaką działkę odpowiadasz obecnie w Boiler Roomie? 
Doglądam jeszcze zdalnie projekty w Polsce, ale formalnie zajmuję się przede wszystkim oddziałem w Los Angeles. Odpowiadam za produkcję wydarzeń i program.

Przez tych kilka lat, od powstania w 2010 roku, Boiler Room z imprez organizowanych początkowo w okolicach Londynu poczynił całkiem udaną ekspansję na praktycznie cały świat. Chyba nie było to planowane, nawet w najśmielszych scenariuszach?
Na początku była to raczej spontaniczna akcja DIY i nie sądzę żeby ktokolwiek spodziewał się takiego obrotu spraw. Rozwój narzędzi, jakie dały nam platformy mediów społecznościowych, do pewnego stopnia ukształtował również kierunek, w jakim poszły media w ogóle, pośrednio umożliwiając dynamiczny rozwój takim przedsięwzięciom jak właśnie Boiler Room.

Są jeszcze kraje, do których przymierzacie się ze swoimi imprezami? 
Staramy się, aby Boiler Room pojawiał się wszędzie tam, gdzie dzieje się coś ciekawego i ta lista miast na pewno będzie się co roku powiększać.

Ostatnio ekipa festiwalu Unsound mocno eksploruje Wschód i byłe republiki radzieckie. Może to też kierunek dla Was?
Temat eksploracji wschodniej Europy jest w BR na tapecie od dłuższego czasu. Sporo artystów z tego regionu udało nam się już pokazać przy okazji wydarzeń w innych krajach, ale myślę, że w tym roku można wreszcie spodziewać się pełnoprawnych wydarzeń w tamtych stronach.

Dziś nie ma już praktycznie chwili, kiedy w jakimś zakątku świata nie jest transmitowany jakiś event BR. Czy w tak ogromnej liczbie imprez da się jeszcze zachować w miarę spójną linię programową? Czy kiedykolwiek w ogóle istniało coś takiego, jaki linia programowa Boiler Roomu?
W zeszłym roku usystematyzowaliśmy program dzięki wprowadzeniu kanałów tematycznych. Każdy kanał skupia bliskie sobie gatunki, a za jego zawartość odpowiada inny kurator, np. na "trójce" znaleźć można przede wszystkim rap, soul czy nowe r&b, z kolei Channel 2 to głównie house i techno. Dzięki temu jesteśmy w stanie w pełni czerpać z wiedzy i zróżnicowanych gustów wszystkich osób w zespole programowym, a odbiorcom ułatwić nawigację po zawartości.

Reklama

Myślę, że ciężko mówić o globalnej linii programowej. Staramy się przede wszystkim nie dyskryminować żadnych gatunków ani zjawisk, dowodem czego mogą być w szczególności ostatnie dwa lata, w których pokazaliśmy naprawdę różnorodny program - od muzyki poważnej, przez francuski czy polski rap po najdziwniejsze zakątki muzyki eksperymentalnej. Jedynym "warunkiem" zaistnienia na łamach BR jest tak naprawdę poziom wartości artystycznej danego materiału.

Boiler Room dla wielu artystów jest szansą na dotarcie do publiczności, która w normalnych warunkach, nawet mimo globalnego przepływu informacji, prawdopodobnie nigdy by o nich nie usłyszała. Czujecie się mecenasami takich lokalnych muzycznych inicjatyw? 
Boiler Room daje artystom nie tylko dostęp do narzędzi komunikacji o globalnej skali, ale co najważniejsze, dotarcie do świadomych i poszukujących odbiorców. Przepływ informacji działa więc w obie strony, a my tworzymy przychylne mu środowisko. Lokalne inicjatywy i ich sukces finalnie budują przede wszystkim ludzie wokół nich skupieni. Dzięki nam mogą je teraz po prostu znaleźć nie tylko w swoim mieście, ale też i po drugiej stronie świata.

Zdarza się Wam śledzić, jak dalej toczą się losy artystów, którym daliście szansę na waszej antenie?
Oczywiście. Każdy kurator bukujący dane wydarzenie musi najpierw zarazić tą ideą resztę zespołu, dlatego w pierwszej kolejności musi być autentycznie zainteresowany proponowanym przez siebie line-upem.

Reklama

Jak udaje się Wam robić jednocześnie research w tylu miejscach na świecie, by sprofilować imprezy również pod kątem lokalnych artystów? Macie swoich kuratorów, którzy pomagają wam w tym zadaniu?
W zdecydowanej większości miejsc, w których pojawia się Boiler Room, dzieje się to przede wszystkim za pomocą stałych pracowników i podwykonawców, ale zdarza nam się zapraszać kuratorów do jednorazowej, "gościnnej" współpracy. Wszystkich programowych łączy na pewno to, że są oni głodnymi nowych odkryć, otwartymi na świat ludźmi, często sami grają lub prowadzą własne labele (jak chociażby Teki Latex, który odpowiada za program we Francji), część zajmowała się wcześniej promotorką. Wszystkie te kontakty tworzyły się na przestrzeni lat w sposób bardzo organiczny, poprzez wspólnych znajomych, podróże, wyjazdy na festiwale itd.

Na mapie BR od kilku lat znajduję się również Polska. W grudniu do listy miast, w których odbywały się już Wasze imprezy dołączył Szczecin, rodzinne miasto chłopaków z catz'n'dogz, którzy przecierali szlaki polskim artystom jeszcze zanim Boiler Room trafił nad Wisłę. Polska chyba sprawdziła się jako gospodarz imprez BR?
Jak najbardziej. Decyzja o wejściu do Polski wynikała między innymi z tego, że pod względem oglądalności BR na świecie znajdowała się w pierwszej dziesiątce. I o ile na początku dało się trochę odczuć oczekiwanie, że będziemy tu pokazywać przede wszystkim "klasyczne" didżejskie imprezy house/techno, to mam nadzieję, że w jakimś stopniu udało nam się zbudować jednak dość uczciwy i równy obraz lokalnej sceny z całym jej bogactwem. Wydawać by się mogło, że w porównaniu do Stanów czy UK, szybko mogą nam się wyczerpać pomysły, ale w moim odczuciu mamy jeszcze bardzo dużo do pokazania, jeśli chodzi o polski krajobraz muzyczny.

Reklama

Boiler Room to też artyści z absolutnie światowego topu. Zaczynając od tytanów techno, jak Ben Klock, przez grających w hotelowych szlafrokach chłopaków z Disclosure aż do zaawansowanych produkcyjnie koncertów. Mimo to chyba nadal udało się Wam zachować domówkową atmosferę eventów. Czy przy takiej skali przedsięwzięcia da się zachować etos imprez organizowanych przez znajomych dla znajomych?
Wszystko zależy od kontekstu - niektóre wydarzenia siłą rzeczy potrzebują większego grona odbiorców na miejscu, staramy się aby ta skala zawsze była czymś uzasadniona. Zależy nam na tym, żeby imprezy Boiler Room (chociaż nie zawsze to słowo jest adekwatne) różniły się od standardowych koncertów, czy gigów w klubach. Przede wszystkim tym, że publiczność ma niemal bezpośredni, namacalny kontakt z artystą - nie stawiamy scen ani barierek, nie oddzielamy sztucznie twórców od ich fanów. Poza tym staramy się aby ilość tych większych przedsięwzięć jednak nie przeważała, a fundamentem naszych działań były ciągle mniejsze, bardziej intymne w charakterze wydarzenia.

Często zdarza się, że miejscówka, albo któryś z artystów zawodzą i musicie totalnie improwizować? Macie przygotowany na takie sytuacje plan b?
Jeśli chodzi o artystów, to nie pamiętam takich przypadków. Z miejscówkami bywa różnie, ale producenci BR to poniekąd ludzie od zadań specjalnych dlatego nie zdarza nam się odwoływać ani przekładać ogłoszonych już wydarzeń. Specyfika BR potrafi być skomplikowana, bo w grę wchodzi nie tylko produkcja samej imprezy, ale również transmisji, a co za tym idzie, dopilnowanie tego, aby zarówno dla ludzi na miejscu jak i online było to wyjątkowe doświadczenie. Tworzymy w pewnym sensie telewizję na żywo, dlatego plany awaryjne i umiejętność improwizacji to stały element pracy.

Reklama

Oglądanie waszych transmisji po latach jest doskonałym sposobem, by zaobserwować, jak zmieniała się w tych latach kultura klubowa. Nie myśleliście o nagraniu dokumentu o rozwoju sceny?
Ciężko mówić o kulturze klubowej jako globalnym zjawisku - ze względu na historię, sytuację socjopolityczną, czy kulturę danego regionu, w każdej części świata rozwija się ona w trochę innym tempie i kierunku. Boiler Room "popełnił" już kilka mini-dokumentów o lokalnych scenach i tym jak kształtowały się na przestrzeni lat, między innymi w Polsce. Myślę, że można spodziewać się takich materiałów coraz więcej.

Byliśmy już świadkami mody na electro, dubstep, vaporwave'y, moombathon, trapy, liquidy. Jakim gatunkiem lub zjawiskiem, twoim zdaniem, najbardziej żyje obecnie kultura klubowa?
Wydaje mi się, że dzisiaj gra się coraz bardziej eklektycznie, do łask już jakiś czas temu powrócił mniej sztywny pod tym względem styl balearic. Być może kult headlinerów będzie słabł na rzecz kultury DIY i mniejszych kolektywów opartych o świetnych selectorów, a nie nazwiska. Historia pokazuje, że trendy i moda w pewnym momencie dochodzą do ściany, wypalają się, żeby powrócić do źródła.

Jesteście jedną z inicjatyw, która z wiadomych względów technologicznie musi być o krok do przodu w stosunku do reszty stawki. Niedawno w sieci pojawiał się informacja o waszych przymiarkach do wejścia na rynek VR. Zdradzisz chociaż w części, czego możemy się spodziewać?
W tym roku, Boiler Room wspólnie z platformą Inception otworzą pierwsze na świecie venue, w którym produkowane będą wydarzenia w 100% oparte o technologię virtual reality. Publiczność rozrzucona po całym świecie będzie mogła wziąć udział w jednej imprezie dzięki headsetowi VR. To będzie kolejny krok w kierunku skrócenia dystansu pomiędzy artystą a jego zdalnym odbiorcą.

Jakie wyzwania stoją twoim zdaniem przed ekipą Boiler Roomu w najbliższej perspektywie? Jakie cele stawiacie sobie jako BR?
Myślę, że jednym z najważniejszych celów jest umacnianie pozycji Boiler Room jako kuratora. Streamowanie muzyki na żywo upowszechniło się, zajmuje się tym coraz więcej portali i mediów, a dzięki funkcji FB live transmitować własną zawartość może już praktycznie każdy użytkownik internetu. Pozostaje pytanie do kogo (i dlaczego) publiczność ma po taką zawartość iść - naszym zadaniem jest niezmiennie, dostarczanie jak najbardziej różnorodnych i jakościowych materiałów oraz tworzenie kolejnych narzędzi do sprawnego poruszania się po nich. Poza wprowadzeniem systemu kanałów, właśnie debiutowała nowa aplikacja mobilna BR, której funkcje będziemy rozwijać na przestrzeni 2017.

Jednocześnie, bardzo ważne jest w tym wszystkim zachowanie świeżego, trzeźwego spojrzenia na własne działania, pewnej dozy samokrytyki. Pojawił się taki moment, że zawartości na stronie BR było po prostu za dużo. Teraz, za każdym razem kiedy bukujemy kolejne wydarzenie, musimy zadać sobie pytanie dlaczego akurat ci artyści, w jakim kontekście chcemy ich pokazać, jaką historię opowiedzieć - inaczej po prostu zjemy własny ogon.