FYI.

This story is over 5 years old.

Wywiady

Galus - Muzyka to zapis momentów

Krótkim wydawnictwem "Flowers eat Animals" Galus powrócił po blisko czteroletniej przerwie. Co jeden z najciekawszych producentów sceny nowobitowej ma na swoje usprawiedliwienie tak długiej nieobecności?

Noisey: Pierwszy album zaprezentowałeś już sześć lat temu. "Retro Lyrics" doczekało się nawet wydania w amerykańskiej oficynie. Nie odnosisz jednak czasem wrażenia, że u nas przeszło to wydawnictwo praktycznie bez echa?
Rzeczywiście można mieć takie wrażenie, jednak wytłoczyłem wtedy 500 egzemplarzy płyty i praktycznie większość nakładu się sprzedała. Biorąc pod uwagę fakt, że byłem człowiekiem znikąd i nikt o mnie nie słyszał, myślę, że to nie taki zły wynik. Zupełnie inna sprawa to odzew mediów muzycznych wtedy. Pamiętam, że nie za bardzo dziennikarze wiedzieli jak ugryźć i sklasyfikować materiał, na którym utwory trwają średnio niecałe dwie minuty, a gatunkowo jest bardzo duży rozstrzał. Płyty w takich formach praktycznie w Polsce nie wychodziły, w ogóle na tamten moment płyt stricte instrumentalnych było jak na lekarstwo.

Reklama

Na szersze uznanie przyszło ci poczekać jeszcze dwa lata, ale było to już mocne uderzenie. Jak wspominasz okoliczności pracy – tak nad "Futurą", jak i płytą nagraną z Hadesem i Kebsem?
Oba albumy powstawały równocześnie na przestrzeni dwóch lat, "Futura" nie miała się nawet ukazać, bo był to projekt do szuflady, na którym używałem wszystkich technik samplingu, jakie znałem. Nie bez powodu płyta zaczyna się od najprostszej formy, a kończy najtrudniejszą, złożoną chyba z 15 innych materiałów źródłowych. "NDTZ" z kolei to efekt kilku spotkań, na których jamowaliśmy z chłopakami i w ten sposób powstawały utwory.

Kiedy w ogóle się z Łukaszem poznaliście i jak przebiegała współpraca przy projekcie tak precyzyjnie rozpisanym, gdzie miejsce tak rapera, jak i producenta oraz didżeja są równie istotne?
Tutaj wraca temat Retro Lyrics, Łukasz trafił na ten album i odezwał się do mnie na myspace, spotkaliśmy się u Kebsa, ja wtedy mieszkałem na Gocławiu, a chłopaki na Ochocie. Pamiętam że po tym przyjęciu wracałem do domu piechotą i po godzinie się okazało, że jestem na Okęciu, czyli mówiąc delikatnie mój błędnik po tym spotkaniu nie był najlepiej zorientowany co do położenia (śmiech). Zanim zaczęliśmy pracę nad płytą, dużo myślałem nad brzmieniem i formą tego albumu, zależało mi na tym, żeby ta płyta miała w sobie filmowość i była klimatycznym tłem dla tekstów.

"Futura" z kolei korespondowała mocno z tym, co działo się od zawsze w Stones Throw Records chociażby. Czy rzeczywiście jest w ich katalogu jakiś krążek, który stanowił dla Ciebie coś w rodzaju punktu wyjścia, inspiracji?
Wbrew pozorom nie, przy nagrywaniu tej płyty byłem pod dużym wpływem pierwszej elektroniki od Raymonda Scotta, Daphne Oram czy Delii Derbyshire, czego pierwiastki słychać chociażby w utworach "Cubism" czy "Odyssey". Natomiast zgodzę się jeśli chodzi o mój pierwszy album. Zawsze bardzo interesowało mnie wypuszczanie płyt w wersjach Beat Tape-owych, a nie jest tajemnicą że patent ten został spopularyzowany własnie przez Stones Throw i artystów takich jak Madlib czy J Dilla.

Reklama

Stones Throw regularnie dostarcza płyty kolejnych producentów – wymiataczy, którzy gdzieś tam wzorują się na Madlibie, ale mają jednak swoje stilo, warsztat. Któraś z tych młodych twarzy jest ci może szczególnie bliska?
Odwiedzam co jakiś czas stronę tej wytwórni i przyznam że nie zapamiętałem ostatnio nic, co by mnie zainteresowało, natomiast album który wydał Kamasi Washington w oficynie Brainfeeder zrobił na mnie kolosalne wrażenie. Genialna pozycja.

Wracając jeszcze do "Futury" – mnie urzekło to, w jaki sposób udało ci się połączyć stylistykę tak bliską U Know Me, czyli nowych, połamanych, czerpiących jednak często z elektroniki brzmień, z tym klasycznym pierwiastkiem. To jest coś, co przyszło ci łatwo, złapanie takiego wyczucia świetnej równowagi, czy jednak wymagało naprawdę długich szlifów. Tylko szczerze, bez sztucznej skromności proszę.
Trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Zawsze jak pracuję nad jakimś albumem, myślę o nim jak o całości i wtedy się okazuję, że jak masz już nagrane połowę płyty zaczynają się schody. Staram się aby każdy następny utwór był inny, a to wbrew pozorom nie jest takie łatwe, bo czasami jeden niepasujący element burzy cały koncept, a innym razem przypadek sprawia że wszystko idzie z górki. Myślę, że to właśnie jest fascynujące w tworzeniu muzyki, wizje, które pojawiają się na chwilę i znikają. Jeżeli uda się je złapać w odpowiednim momencie, to później okazuje się, że nie wiesz jak jednoznacznie odpowiedzieć na takie pytanie (śmiech). Myślę że to jest to, ulotność, przecież muzyka to jest zapis momentów, nie uważasz?

Reklama

Momenty i emocje – pełna zgoda! Zaskoczyło cię, kiedy Medium (bo jeszcze wtedy nie Tau) skontaktował się w sprawie wykorzystania bitów z tego albumu i stworzenia na ich bazie czegoś nowego?
Jak najbardziej, zdziwiłem się kiedy się odezwał, tym bardziej, że nie wiedziałem kim jest i co robi. Sama propozycja mnie zaintrygowała, bo nie brałem pod uwagę tego, że taki projekt może kiedyś powstać, poza tym nie słyszałem żeby wcześniej ktoś zrobił coś podobnego.

A z ręką na sercu – treści przekazywane przez Piotrka są ci bliskie, czy podszedłeś do tego na zasadzie, że skoro to dobry raper, ma flow, to nie do końca ma znaczenie tematyka?
Podszedłem do tego na zasadzie eksperymentu, mój udział na tym projekcie ograniczył się jedynie do mojej zgody lub nie na wykorzystanie muzyki. Otrzymałem demo do akceptacji, uznałem, że to szalony projekt, którego nie było do tej pory, a co najważniejsze wyszedł naturalnie. Piotrek znalazł "Future" na winylu u znajomego i zaczął pisać teksty słuchając tej płyty z gramofonu, odezwał się do mnie jak już miał napisaną całą warstwę tekstową. Uważam, że taka właśnie powinna być muzyka, dzika i spontaniczna, a nie zaplanowana i ugrzeczniona, a autor nie powinien się zastanawiać czy tak wypada czy nie.

Ok, to teraz przejdźmy Rafale do rzeczy bieżącej. I już na wstępie wytłumacz się proszę – czekamy cztery lata na nowy materiał, a ty dostarczasz raptem cztery nowe kawałki! Nie wstyd tak?!
Wręcz przeciwnie! Ja po prostu w pewnym momencie zadałem sobie pytanie, czy chcę wydawać co roku albumy, które niczym się nie różnią od poprzednich, prócz tytułu i okładki. Odpowiedzią na to pytanie jest właśnie "Flowers Eat Animals". To nie jest też tak że przez te 4 lata siedziałem codziennie przy pracy nad tym albumem, w międzyczasie pracowałem też nad muzyką na nową płytę Pezeta, zaczęliśmy też coś dłubać z Igorem z Mama Selita i Polskie Karate, ale wszystkie te projekty gdzieś tam się rozeszły po kościach.

Reklama

Pytanie było oczywiście z przymrużeniem oka, ale biorąc pod uwagę, jak doskonale brzmi "Flowers eat Animals", aż prosi się o więcej. Tym bardziej, że mamy tu bardzo szeroki przelot inspiracji, dużo instrumentów, środków.
Dziękuję, wiesz pierwotnie to miała być płyta długogrająca, ale co zrobić jak masz ponad godzinę materiału, a 18 minut wyczerpuje temat tak, że każda dodatkowa ingerencja burzy całą harmonię?! Myślę że jeżeli można coś opisać w krótkiej formie, to nie ma sensu tego zmieniać, poza tym dostaję dużo sygnałów że długość tej płyty jest idealna, bo w tak krótkim czasie jest tyle emocji, że długość materiału jest najmniej istotna. Łatwo jest przesadzić w muzyce bo tak na dobrą sprawę możliwości są nieograniczone.

Dla mnie ta EP to idealny przykład muzyki filmowej, niezwykle wyrazistej, sugestywnej. Myślałeś może o takim kierunku w swojej pracy jako muzyka?
Cieszę się, że tak to widzisz, bo pracując nad tym materiałem czułem się jak bym pracował nad muzyką do filmu, którego nie było i twoje stwierdzenie nie jest odosobnione bo od paru osób słyszałem opinie o "filmowości" tego materiału. Jeśli chodzi o komponowanie pod gotowy już obraz, to na pewno wyzwanie, z którym chętnie bym się zmierzył. Jak będzie, czas pokaże.

Jakie masz kolejne plany? Przyjęcie kolejnych wydawnictw, które firmujesz swoim pseudonimem wskazuje jednoznacznie – ludziom się podoba, ludzie chcą więcej!
Pracuję nad pewnym projektem z moim kumplem, który wydamy pewnie pod jakimś szalonym pseudonimem, nagrywamy sukcesywnie nowe utwory. Powoli zaczynam też pracę nad moim nowym albumem i mam nadzieję, że ukaże się on wcześniej niż za 4 lata i nie będzie to EP (śmiech).

Trzymam za słowo!