FYI.

This story is over 5 years old.

Czytelnia

Ścieżka dźwiękowa inna niż wszystkie

Kogo usłyszycie w "O dziewczynie, która wraca nocą sama do domu"?

Kadr z filmu "O dziewczynie, która wraca nocą sama do domu"

Obecność na ścieżce dźwiękowej do "Tylko kochankowie przeżyją", filmu Jima Jarmuscha, przyniosła w Europie i Ameryce rozgłos Yasmine Hamdan, na soundtracku do "O dziewczynie, która wraca nocą sama do domu" również znajdują się artyści, dla których może to być przepustka do indie sławy. Przyjrzyjmy się się im bliżej.

W zapowiedziach, że to pierwszy irański spaghetti horror o wampirach jest trochę przesady. Nie, nie dlatego, że ktoś wcześniej już nagrał taki film, ale dlatego, że to nie jest dzieło do końca irańskie. Nakręcono go w Stanach Zjednoczonych, do niedawna siedlisku zła i zepsucia (ale sytuacja polityczna na Bliskim Wschodzie kazała ajatollahom zmienić zdanie; amerykańskiej administracji również). Ścieżka dźwiękowa, reklamowana jako instant classic na miarę "Tylko kochankowie przeżyją", też całkowicie irańska nie jest. Artyści perscy występują tu obok muzyków amerykańskich (i jednego Ormianina). Znalazło się miejsce nawet dla White Lies, ale są tu kompletnym nieporozumieniem.

Reklama

Ciekawie zapowiada się Farah, mieszkająca w Teksasie wokalistka, podopieczna kultowej wytwórni Italians Do It Better. Już od pierwszych sekund "Dancing Girls" słychać niepodrabialne brzmienie Johnny'ego Jewela. Przerysowany hołd dla lat 80. i filmów klasy B w połączeniu z nieporadnym, dziecięcym wokalem Farah (momentami trudno zorientować się, w jakim języku śpiewa) idealnie pasuje do niepokojącej atmosfery "O dziewczynie, która wraca sama do domu nocą". Również tylko jeden utwór dostarczył Daniel Brandt, kryjący się pod pseudonimem The Free Electric Band. Niestety, to mocno sztampowa propozycja, pozbawiona jakiegokolwiek wyrazu i osobowości, bezpłciowa elektronika, jakich wiele. Poza White Lies największy niewypał albumu.

Kadr z filmu "O dziewczynie, która wraca nocą sama do domu"

Skoro to spaghetti horror, to musi pojawić się muzyka inspirowana twórczością Ennio Morricone. Tak jest w istocie, za nią odpowiadają Federale z Portland. W tym się specjalizują, a zespół powstał z inicjatywy Colina Hegny z The Brian Jonestown Massacre. Wydają płyty będące ściezkami dźwiękowymi do wymyślonych filmów. Nic dziwnego zatem, że ich piosenki wreszcie ilustrują rzeczywisty obraz. Miesza się tu Meksyk, mariachi, milczący Clint Eastwood z filmów Sergio Leone, krwawa zemsta, podłe bary i operowe wokalizy. Blisko im do Spindrift i Murder By Death, innych mistrzów westernowego brzmienia.

Pierwszy "powiew Wschodu" to Bei Ru, ormiański producent mieszkający na stałe w Los Angeles, mający na koncie dwie długogrające płyty. Łączy na nich dźwięki swojej ojczyzny z wielkomiejską elektroniką. Niby nic nowego, ale zrobione z dużym wdziękiem i polotem. Mocno taneczne i funkowe utwory oddają klimat tętniącej życiem metropolii.

Reklama

I wreszcie przychodzimy do clou całego soundtracku. Czyli Persów. To ich muzyka dominuje, nadaje ton. Co ciekawe, nikt nie mieszka już w Iranie. Kiosk i Radio Tehran wyemigrowali na Zachód, gdy ajatollahowie zabronili po raz kolejny ich muzyki. Zaangażowane teksty nie przypadły do gustu brodaczom i policji religijnej. Nie mówiąc już o rockowej muzyce, która jest na cenzurowanym. Dosłownie, rock jest nielegalny. Za pokazanie się z gitarą elektryczną w miejscu publicznym można zarobić pałą od policji.

Kiosk od momentu emigracji w 2005 roku wydali 7 płyt, ostatnią w ubiegłym roku. Zaczynali od dość przeciętnego indie rocka, by z każdym kolejnym albumem dodawać kolejne elementy perskiego folku, muzyki kabaretowej, cygańskiej, filmowej,stając się coraz wyrazistszym zespołem. Za to już od samego początku wzbudzali wielkie emocje wśród Irańczyków. Lider i wokalista, Arash Sobhani stanął za mikrofonem dlatego, że nie udało mu się namówić żadnego wokalisty na śpiewanie jego tekstów. Pierwsze nagrania wypuścili do sieci, spotkały się z fantastycznym odbiorem. Kilka miesięcy później, prezydentem został Ahmadinedżan, a Sobhani leciał do Stanów. Koledzy wybrali Kanadę. Od tamtej pory z odległości komentują życie społeczno-polityczne Iranu i grają koncerty na całym świecie, od Grecji po Australię. Z trzech piosenek, które znalazły się soundtracku, najbardziej polecam napędzane akordeonem "Cherkhesh e Pooch". Jeśli was zaintrygowała, sięgnijcie po wydany w 2008 roku album "Bagh e vahsh e jahaani". To zdecydowanie ich najlepsza płyta.

Radio Tehran na miejsce wygnania wybrali Wielką Brytanię, w 2010 roku wydali swój jedyny album "88", wypełniony bardzo przebojowym indie rockiem, trochę w duchu brytyjskiego grania. Podobnie, jak Kiosk, oni też postawili na teksty komentujące irańską rzeczywistość. Niedługo później rozpadli się i każdy z członków zespołu poszedł własną drogą. Jest czego żałować, bo Radio Tehran byli jednym z najbardziej oryginalnych i ciekawych irańskich rockowych zespołów. Szczęśliwie Ali Azimi założył kolejny zespół, już z brytyjskimi muzykami, The Need.

Szkoda, że reżyserka nie sięgnęła po więcej takich artystów, jak Dariush Eghbali. Przed 1979 rokiem, wielka gwiazda irańskiego popu. Urodził się w Teheranie w 1951 roku, dwadzieścia lat później rozpoczął karierę i, jak sam dość buńczucznie stwierdza w swojej biografii, reszta jest historią. Dzięki niespodziewanemu przebojowi, "Be man nagu dooset daram" ("Nie mów mi, że mnie kochasz") Dariush z dnia na dzień stał się wielką gwiazdą. Sielanka skończyła się prawie tak nagle, jak się zaczęła. Tak, dobrze się domyślacie, pop też był niemile widziany przez Chomeiniego i Dariush, podobnie, jak większość przedrewolucyjnych gwiazd, udał się na przymusową emigrację. Od tamtej pory występuje dla diaspory, angażuje się w walkę o prawa człowieka. I ciągle nagrywa nowe płyty. Jego dyskografia obejmuje 26 albumów. Jeśli urzekła was melancholijna piosenka Dariusha, sprawdźcie koniecznie składankę "Pomegranates" wydaną przez nieocenioną oficynę Finders Keepers i dajcie porwać się dekadenckiemu i mocno psychodelicznemu popowi z ostatnich lat szacha.

Kto z tej kolorowej zgrai ma największe szanse na zdobycie rozgłosu? Na pewno Farah, na fali popularności swoich kolegów z wytwórni - Glass Candy i Chromatics - oraz ciągłej popularności brzmień nawiązujących do lat 80. oraz dlatego, że Dancing Girls to po prostu fantastyczna piosenka. I jeszcze Kiosk, ze swoimi żonglującymi stylami utworami. A jak wypada soundtrack jako całość? Mimo dwóch wpadek w postaci White Lies i The Free Electric Band, słucha się go świetnie, wciąga swoją atmosferą i dobrze wybranymi piosenkami. Niestety, jest już wyprzedany.