FYI.

This story is over 5 years old.

Czarcia zapadka

Sacrilegium: Nigdy nie braliśmy jeńców

"Na pewno chciałbym być o dwadzieścia lat młodszy, ale niespecjalnie tęsknię za tym co było, znacznie bardziej wolę tworzyć historię niż o niej rozmyślać" - powiedział nam Nantur, wokalista Sacrilegium.

Powroty ważnych niegdyś, a traktowanych jako kultowe teraz zespołów (a już w szczególności takie po dwóch niemal dekadach) nigdy nie należą do najłatwiejszych, ale Sacrilegium - szalenie istotny element mojej fascynacji black metalem w latach 90. - w mojej opinii wraca w XXI wieku z tarczą i nowym pomysłem na siebie. Trudno odmówić chłopakom świeżego spojrzenia na swoja spuściznę i tego, że bez strachu i kompromisu wkroczyli na nowe ścieżki za co należy im się bezsprzecznie ogromny szacunek. Chwilę o zawartości nowego albumu, zamierzchłej przeszłości i tym co w trawie piszczy rozmawiałem z Nanturem, wokalistą zespołu.

Reklama

Czytaj wywiad poniżej.

Noisey: Przyznam uczciwie, że na wieść o rekatywacji Sacrilegium uniosła mi się odrobinę brew i - zapewne podobnie jak wielu spośród tych, którzy pamietają czasy Sleeptime czy Wichru - z radością, ale i niemałą dozą niepokoju czekałem na nowe wydawnictwo. Nie bałeś się, że fani potraktują te rewelacje, jak próbę odcinania kuponów od dawnej legendy? Powiem ci szczerze, że zanim usłyszałem "Anima Lucifera" sam miałem wątpliwości w szczerość waszych intencji.
Nantur: Myślę, że to normalna reakcja, sam nie jestem miłośnikiem takich reaktywacji po wielu latach. Zresztą zbiegło się to w czasie, kiedy na scenę powróciło kilka innych hord raczej z mizernym skutkiem. Oczywiście większość ekspertów wydała na nas wyrok zanim pojawiła się płyta, co bardzo nas rozbawiło. Sami zresztą podsycaliśmy ten stan promując "Anime…" utworem, który dalece odbiega od tego, co można znaleźć na płycie. Podczas pracy nad reedycją "Wichra", grzebiąc w archiwach zdaliśmy sobie sprawę, iż warto zarejestrować materiał, który przeleżał w szufladzie blisko 16 lat, a który mieliśmy nagrać bodajże w 1999 roku dla Pagan Rec. Jak widzisz wszystko ma swój czas i miejsce.

"I've torn torn out roots of the past…" taką sentencję znajdujemy nadrukowaną wewnątrz winylowej wersji albumu. Brzmi trochę jak manifest z waszej strony, a jeśli mam rację, to w pełni się z nim zgadzam. Wbrew moim obawom nowy materiał okazał się zaskakująco świeży. Wciąż czuć echo i klimat dawnego Sacrilegium, ale koniec końców nie poszliście na łatwiznę - wasz powrót to nie lada wyzwanie dla starych fanów. Ja doceniłem w pełni wartość tej płyty po kilkunastu przesłuchaniach. Nie zastanawiałeś się czasem, czy nie byłoby lepszym pomysłem nagrania nowej muzyki pod zmienionym szyldem, mimo wszystko?
Nie, nie sądzę, tym bardziej, że ten materiał graliśmy na koncertach przed rozpadem zespołu, więc logicznym jest dla mnie fakt, iż powinien ukazać się pod tym, a nie innym szyldem. Oczywiście moglibyśmy nagrać kolejny album, który byłby kontynuacją "Wichra", jednak byłaby to bardzo słaba zagrywka z naszej strony i świadczyłaby o braku szacunku dla ludzi, którzy wciąż uważają, iż nasz debiut miał ogromny wpływ na ich życie.

Reklama

Premierowy krążek, który nagraliście chyba najbardziej przypomina mi - z waszych wcześniejszych muzycznych podróży - demówkę / epkę "Embrace The Darkness". Czy można ten materiał sprzed lat traktować jako swoisty pomost pomiędzy starym, a nowym Sacrilegium?
Tak, dokładnie taką miał pełnić rolę. Po wielu latach mamy kilka zastrzeżeń do "Embrace…", przede wszystkim brzmi mało brutalnie, pamiętam, iż zależało nam na swego rodzaju powrocie do czasów "Sleep Time", co chyba udało nam się w pewnym stopniu osiągnąć na naszym drugim albumie.

Skądinąd wiem, że już wkrótce nakładem Devotion Art Propaganda pofrunie do słuchaczy przepiękny winyl (i to w kilku unikalnych wersjach) z muzyką z Embrace The Darkness właśnie. Skąd pomysł na to wydawnictwo, i dlaczego właśnie DAP? Przyznam, że płyty wyglądaja wprost fenomenalnie.
Bardzo się cieszę, iż ten tak różny od naszych wszystkich dokonań materiał, znajdzie się na winylowym krążku i to tak pięknie wydanym przez DAP. W końcu to zapis pewnej historii, czasu w którym zjednoczyliśmy się po raz kolejny aby rozpocząć prace nad albumem, który finalnie ukazał się szesnaście lat później. Cenię sobie bardzo wysoko pracę i tą cudną magię, którą wkłada w swoje wydawnictwa Cezar, więc wybór był oczywisty.


U nas znajdziesz wciągające wywiady z artystami z całego świata i każdego nurtu. Polub fanpage Noisey Polska, żeby żadnego z nich nie przegapić!


Co według ciebie jest najmocniejszym atutem nowego Sacrilegium? Jesli interesuję cię moja opinia, jest to bezkompromisowość tego materiału i nieodcinanie kuponów od własnej muzycznej historii . Jak ty to widzisz?
Zawsze cechowała nas bezkompromisowość, nigdy nie braliśmy jeńców i tak jest i tym razem. Nie dbamy o to, czy ktoś lubi czy też nienawidzi ten album. Nie zastanawiam się, co jest jego słabą czy mocną stroną, wiem, iż jest lepszy od naszego debiutu i go uwielbiam, podobnie jak reszta Sacrilegium. Oczywiście, że są rzeczy, które każdy z nas by pozmieniał, to naturalny proces, którego doświadcza każdy artysta.

Reklama

Bardzo żałuję, że (przynajmniej na mojej winylowej wersji nowego wydawnictwa) nie zamieściliście tekstów, które z pewnością stanowiłyby piękne dopełnienie całości. Skąd taka decyzja? Zostawiacie przestrzeń dla dowolnych interpretacji? Szczególnie intryguje mnie, apropos tekstów, "Anima Lucifera", której inspiracją był niesamowity wiersz Leopolda Staffa o tym samym tytule. Dlaczego nie zdecydowaliście się skorzystać z całości tego utworu, a jedynie go przeobraziliście na swoją modłę?
To już chyba swego rodzaju tradycja, jak bardzo trafnie zauważyłeś pozostawiamy ogromna przestrzeń do swobodnej interpretacji, dowolnego doboru symboli, tak aby słuchacz mógł sam odnaleźć klucz do "wnętrza" tego albumu. To piękny wiersz i uwielbiam odczytywać go "językiem teozofii", który chyba najbardziej moim zdaniem do niego pasuje, podobnie zresztą jak do twórczości Tadeusza Micińskiego. Ujęły mnie jego pewne fragmenty, które możesz znaleźć w "Angelusie" oraz utworze tytułowym.

Jako osoba, która kładła podwaliny pod polską scenę blackmetalową w latach 90. jak oceniasz punkt w jakim nasz rodzimy gatunek znajduje się obecnie? Potrafisz wyszczególnić najbardziej charakterystyczne różnice, podobieństwa? Bo o to, że polski black jest obecnie potężny jak nigdy wcześniej, chyba spierać się zasadniczo nie będziemy?
Myślę, iż zawsze była, możemy tylko żałować, że zespoły, które ją tworzyły pod koniec lat osiemdziesiątych, czy początku lat dziewięćdziesiątych nie miały takich możliwości jak chociażby kapele ze Skandynawii. Być może dane by nam było rozkoszować się dziś przy dźwiękach trójmiejskiego Tyrana i setce innych wartościowych kapel, które nie miały szans, aby zarejestrować swe dźwięki. Zawsze odnajdziesz pewne podobieństwa i sprzeczności zarazem.

Reklama

Tęsknisz trochę za latami dziewięćdziesiątymi?
To cholernie ciężkie pytanie,… Na pewno chciałbym być o dwadzieścia lat młodszy, ale niespecjalnie tęsknię za tym co było, znacznie bardziej wolę tworzyć historię niż o niej rozmyślać.

Swoją drogą, jak to się stało, że skrzyżowaliście z Suclagusem swoje drogi po tak wielu latach? Trudno wyobrazić mi sobie, że początki nowej inkarnacji Sacrilegium należały do łatwych. Odczuwaliście jakąś presję wkraczając z powrotem na tą ścieżkę?
Nie, nie odczuwaliśmy żadnej specjalnej presji czy też obaw związanych z nagraniem "Animy…", chcieliśmy przede wszystkim zarejestrować ten materiał dla siebie. Jednak szybko pojawiło się kilka ofert jego wydania i sprawy potoczyły się już własnym torem. Zgadza się, nasze drogi skrzyżowały się dopiero po piętnastu latach, wcześniej nie utrzymywaliśmy ze sobą kontaktu i zanim zapadła decyzja o rejestracji tego albumu, musiał minąć rok nim weszliśmy do studia.

Chciałbym chwile pogawędzić z tobą również o twojej działalności poza zespołem - a mam na myśli konkretnie ZOAS Press, którego dzialalność sledzę zreszta od dłuższego czasu. Zupełnie zelektryzowała mnie wiadomość, że na dniach wydajecie "Ksiegę Rysunku Automatycznego" Austina Osmana Spare - jednego z największych artystów XX wieku, nie tylko według mnie zresztą.
Od blisko pięciu lat prowadzę małe wydawnictwo, które specjalizuje się w niskonakładowych publikacjach z rejonów Okultyzmu oraz Fin de Siecle, jak zapewne sam zauważyłeś ZOAS Press przykłada szczególną uwagę do samej formy wydań oraz jej zawartości. Większość naszych tytułów jest już wysprzedana lub ich nakłady są bliskie wyczerpania. W tym momencie rozpoczęliśmy przedsprzedaż "Księgi automatycznych rysunków" Austina Osmana Spare'a - artysty maga, którego twórczość zainspirowała mnie do stworzenia tego wydawnictwa. Dodam tylko, iż na ten moment rozeszło się już ponad 50 procent nakładu, w tym wszystkie wersje "deluxe".

Wciąż w ofercie mamy kilka kopii "Diabla" Bolesława Wójcickiego, który był jedną z najbardziej enigmatycznych postaci przedwojennej Polski, zasłużonym Członkiem Towarzystwa Studiów Ezoteryczych w Warszawie, uczniem i przyjacielem Czesława Czyńskiego oraz propagatorem Misteriów Wenus. Podobnie ma się sytuacja z "Inno a Satana" G. Carducciego, dodam tylko, iż tak wydanej książki jeszcze na świecie nie było - tylko czerń i lunarne srebro!!! Ostatnim dostępnym tytułem jest opublikowany w zeszytym roku "Faust" autorstwa Erica Stenbocka, który bez wątpienia był największym dekadentem Londynu. Zainteresowanych tą formą ekspresji zapraszam do odwiedzin strony wydawnictwa na www.zoas.pl.