FYI.

This story is over 5 years old.

Byliśmy tam

Widzieliśmy pierwszy występ Prophets of Rage, no i kurde jasne, że jechali po polityce!

Usłyszeliśmy, że członkowie RATM (gitarzysta Tom Morello, bębniarz Brad Wilk i basista Tim Commerford) połączyli siły z Chuckiem D i B-Realem, aby zrobić to, co udało im się w latach 90. z macierzystą kapelą: obudzić Amerykę.

Osławiony klub Whisky A Go Go przy Sunset Strip, znany głównie z występów metalowych kapel, to dość dziwne miejsce na debiutancki występ supergrupy Prophets of Rage, której korzenie tkwią głęboko w hip-hopie. Kiedy jednak byli członkowie Rage Against The Machine, Public Enemy i Cypress Hill stanęli na tej samej scenie, która widziała niegdyś narodziny gwiazdy Jima Morrisona, szybko okazało się, że jest to idealny klub do grania bezkompromisowo politycznego rocka, zbudowanego wokół potężnych bitów.

Reklama

W ciągu ostatnich paru tygodni na ulicach Los Angeles oraz w internecie zaroiło się od tajemniczych plakatów, znaków i informacji o nowej grupie. Krążyły plotki, że Rage Against The Machine postanowiło powrócić w roku wyborów prezydenckich, by pomóc nam w odróżnieniu dobra od zła, niestety fani po raz kolejny nie doczekali się spełnienia marzeń. Zamiast tego usłyszeliśmy, że ¾ RATM (gitarzysta Tom Morello, bębniarz Brad Wilk i basista Tim Commerford) połączyło siły z Chuckiem D i B-Realem, aby zrobić to, co udało im się w latach 90. z macierzystą kapelą: obudzić Amerykę.


Z nami nie przegapisz relacji z żadnego dużego wydarzenia - polub fanpage Noisey Polska i bądź na bieżąco!


W klubie obowiązywała ścisła ochrona oraz zakaz wnoszenia telefonów (nasze komórki wylądowały w jakiejś absurdalnej beczce, przypominającej keg z piwem), więc 500 gości, pozbawionych dostępu do urządzeń elektronicznych, musiało zająć się sobą. Ściany lokalu ozdabiały plakaty z tagiem #MakeAmericaRageAgain, które wisiały w środku i na zewnątrz, można było również kupić czerwone czapeczki z tym napisem szydzącym ze sloganu Donalda Trumpa.

Po krótkim secie didżejskim cała piątka wykonawców pojawiła się na scenie, zaczynając występ całkiem logicznie od "Prophets of Rage" z repertuaru Public Enemy, a następnie w ciągu siedemdziesięciu pięciu minut, wykonali aż dwadzieścia dwa kawałki. Chuck D i B-Real wspominali nieobecnego Zacka de la Rocha, mówiąc, że "trzymają dla niego miejsce". Frontman Public Enemy dodał również, że "artysta może być nieobecny, ale jego słowa wciąż są ważne". Obaj MC nie musieli się zresztą z niczego tłumaczyć, kawałki RATM wychodziły im doskonale i przekonująco.

Reklama

Ostatni występ oryginalnego składu Rage Against The Machine odbył się prawie pięć lat temu w Coliseum w Los Angeles, podczas zorganizowanego przez zespół festiwalu LA Rising. Wtedy udało im się wyprzedać jedną z największych sal w mieście, sto razy pojemniejszą niż Whisky A Go Go, ale program złożony z najpopularniejszych kawałków , brzmiał tak, jakby słynący z demagogii muzycy, stracili cały zapał do walki. Ale w czasach Trumpa oraz kampanii prezydenckiej, która każdego dnia coraz mocniej przypomina własną parodię, Tom Morello i jego kumple znów mają coś do powiedzenia, choć docierają na razie do dużo mniejszej liczby słuchaczy.

Budowanie napięcia, tajemnicze odliczanie i szalone spekulacje aż do momentu, kiedy Internet rozgryzł, o co w tym wszystkim chodzi, na pewno ucieszyły fanów RATM, którzy tęsknią za nowymi kawałkami zespołu. Kiedy jednak wszystko stało się jasne, trudno było uwierzyć, że występ nowej grupy dorośnie do oczekiwań. De la Rocha udzielił co prawda zespołowi swojego błogosławieństwa, i to w takim stylu, że nie powstydziłby się tego nawet Don Corleone, ale nie przyłączył się do swoich dawnych kolegów. O powstaniu grupy dowiedzieliśmy tego samego dnia, dzięki wywiadowi, jakiego członkowie RATM (i Audioslave) udzielili w radio KRQQ. Wiadomość o tym, że łączą siły z dwiema legendami rapu nie była już wtedy dla nikogo zaskoczeniem, ale oczekiwania znów zaczęły narastać.

Reklama

Powroty na scenę oraz supergrupy zwykle lepiej wyglądają w teorii niż w praktyce. Rage Against The Machine jednak zawsze chętnie sięgało po hip-hop, zdarzyło im się nawet nagrać cover "Renegades of Funk" z dorobku Afrika Bambaata, więc dołączenie do grupy dwóch raperów nie jest niczym zaskakującym. To, że Morello, Wilk i Commerford wciąż świetnie się razem czują na scenie też raczej nikogo nie zaskoczyło, a klasyczne kawałki z repertuaru grupy: "Guerilla Radio", "Bombtrack"” i "Know Your Enemy" przepełniał dawny gniew, niezwykle odświeżający w dzisiejszych czasach. Chuck D i B-Real zachęcali publikę do pogowania, a mosh-pit rósł przez cały wieczór. Między Prohets of Rage i napompowaną testosteronem widownią trwał nieustający dialog, przechodzący w gniewne kawałki w rodzaju "Sleep Now In the Fire" oraz kwasowe solówki Toma Morello.

Repertuar opierał się w większości na utworach RATM, ale nie brakło również miejsca dla numerów Public Enemy i Cypress Hill. Publika entuzjastycznie przywitała przerobioną wersję "Fight The Power", która połączono z "No Sleep to Brooklyn" Beastie Boys, a oprócz "Bring the Noise" i "Welcome to the Terrordome" pojawiły się też klasyki Cypress Hill - "Rock Superstar" i "Shut Em Down".

- Kolejną piosenkę chcielibyśmy zadedykować Donaldowi Trumpowi - oznajmił w pewnym momencie B-Real, a spocona publiczność usłyszała pierwsze dźwięki "The Party is Over". To na razie jedyny autorski kawałek nowej grupy, naładowany wściekłą energią hymn polityczny, który pokazuje, jak w najbliższej przyszłości może rozwinąć się ten projekt. Kawałek oparty na potężnym basie Commerforda, wyjącej gitarze Morello oraz nosowej nawijce B-Reala, przypomina jak powinny brzmieć ostre, zaangażowane politycznie utwory.
Na finał Prophets of Rage podkreślili cel swoich działań, wykonując dwa hymny RATM: "Bulls on Parade" i "Killing In the Name". Po ostatnim "Fuck you, I won’t do what you tell me" muzycy z uśmiechami zwinęli się ze sceny, wiedząc, że zdali pierwszy test.

Po zapaleniu świateł, fani, zamiast ruszyć do wyjścia, zabrali się za zdzieranie plakatów ze ścian i zgarnianie pamiątek z koncertu. Przez chwilę w klubie panowała totalna anarchia. Po tak długim oczekiwaniu w niepewności, wielbiciele RATM przestali się przejmować tym, kogo brakowało na scenie i z nadzieją oczekują na to, co przyniosą Prophets of Rage.