FYI.

This story is over 5 years old.

Wywiady

M.I.A. - do sądu za koszulkę z klipu do "Borders"

"Czasem czuję, że jacyś wysoko postawieni ludzie serio mnie nienawidzą".
Ryan Bassil
London, GB

Wizualny rozmach teledysku M.I.A. do "Borders" robi ogromne wrażenie. Wyreżyserowany przez samą artystkę klip pojawił się listopadzie zeszłego roku i pokazuje ofiary aktualnego kryzysu imigracyjnego - ludzi z ogarniętych wojną krajów Trzeciego Świata, którzy uciekają przed zagrożeniem, zabierając ze sobą jedynie kilka ciuchów i telefon. Szukają bezpiecznego schronienia i mają nadzieję, że to właśnie ich łódź dotrze do celu.

Reklama

Migracja przybiera w teledysku różne formy: uchodźcy przemierzają pustynię, pokonuję ogrodzenia z drutu kolczastego, próbują przepłynąć przez morze. Sam utwór to wyrazista deklaracja polityczna, skupiona wokół ludzkich nieszczęść wywoływanych przez narastający kryzys humanitarny. M.I.A. - uciekinierka ze Sri Lanki, która w wieku dziewięciu lat znalazła się w Londynie - pokazuje swoją solidarność ze wszystkimi uchodźcami na świecie. Albo tak nam się przynajmniej wydawało.

Kilka dni temu artystka ujawniła list, datowany na 21 grudnia 2015 roku, w którym drużyna piłkarska Paris Saint-Germain grozi jej pozwem z powodu widocznej w teledysku koszulki z logiem "Fly Emirates", głównego sponsora klubu, przerobionym na "Fly Pirates". Wśród zarzutów pojawiających się w czterostronicowym piśmie, znajdziemy także i taki: "Wykorzystała pani w niewłaściwy sposób popularność i reputację naszego klubu, aby podnieść walory artystyczne swojej sztuki i zwiększyć własne zyski". Cały list można przeczytać na twitterze MIA.

List wzbudził spore zaskoczenie. Przerobiona klubowa koszulka jako powód zablokowania obrazu, który przywraca ludzkie oblicze ofiarom kryzysu imigracyjnego? Czy prawnicy PSG naprawdę nie mają nic lepszego do roboty? Dla M.I.A takie procesy to nie pierwszyzna, ma za sobą między innymi czteroletnią batalię z amerykańską liga futbolową NFL, która wytoczyła jej pozew za pokazanie środkowego palca podczas występu w trakcie rozgrywek Super Bowl. Skontaktowaliśmy się z artystką, aby porozmawiać o jej ostatnich problemach, nowym albumie i pomysłami, które zainspirowały teledysk do "Borders".

Reklama

Noisey: Tyle zamieszania z powodu koszulki? Dobrze mi się wydaje, że kupiłaś ja na targu w Katarze?
MIA: Tak. Ale sama ją przerobiłam. Wystarczyło wstawić P. Mogłam kupić t-shirt Realu, Arsenalu, czy kogo oni tam jeszcze sponsorują, ale zależało mi na koszulce PSG, bo mam sporo znajomych w Paryżu, którym chciałam coś przekazać i pomyślałam, że to spoko pomysł. W ogóle się nie spodziewałam, że ktoś na mnie wsiądzie z powodu tej przeróbki.

Nikt cię nie ostrzegł, że to się może tak skończyć?
Miałam pełną świadomość czekających mnie trudności, ale musiałam wierzyć w ten teledysk. Wiedziałam, że robimy coś z pogranicza, mogło się udać, mógł wyjść kompletny niewypał. Ludzie chyba oczekiwali, że nakręcę klip o somalijskich piratach i wymachiwaniu spluwami. W Indiach, gdzie to wszystko kręciliśmy, próbowało się ze mną skontaktować mnóstwo ludzi, jacyś reżyserzy, dyrektorzy artystyczni, dziennikarze, ale musiałam się od tego wszystkiego odciąć i zrobić ten klip po swojemu. Nikomu nie pokazywałam scenariusza, choć co chwilę ktoś mnie cisnął i pytał: "I co teraz robisz, będziesz kręcić wideo z głodującymi Afrykańczykami, ckliwe obrazki typu niech nas zbawi ONZ?". Świadomie zdecydowałam, że chcę pokazać, co jest dobre, a co złe. Trzeba oddzielić uzbrojone grupy, rebeliantów, piratów od pokojowo nastawionych i bezbronnych uchodźców i imigrantów. Zależało mi na zobrazowaniu różnic między tymi zjawiskami. Koszulka PSG to był sygnał dla moich znajomych: "jasne, mogłam nakręcić fajny teledysk o piratach". Wszystkim by to pewnie pasowało. Uznałam jednak, że należy pokazać prawdę o uchodźcach. To nie są piraci, nie mają broni, nie kierują się gniewem. To właśnie dlatego musiałam nakręcić ten klip.

Reklama

W teledysku ten podział jest bardzo wyraźny. Udało ci się przywrócić człowieczeństwo ludziom, którzy są ostatnio coraz mocniej demonizowani, zwłaszcza w brytyjskich mediach.
Nie chciałam, żeby mówiono, że zwiększam zagrożenie dla społeczeństwa, próbując zasypać różnice między tymi grupami. To mój największy problem, że ciągle trafiamy na jakichś ludzi, którzy nie odróżniają osób w prawdziwej potrzebie, kobiet i dzieci szukających schronienia, od uzbrojonych bojowników i piratów. Decyzja o założeniu tej koszulki to takie mrugnięcie okiem do tych wszystkich, którzy spodziewali się luzackiego klipu o somalijskich piratach. Nie tego teraz potrzebujemy. Dziwi mnie, że to właśnie koszulka stała się źródłem problemów. W końcu chodziło o to, żeby teledysk wyglądał jak najbardziej realistycznie, a uchodźcy bardzo często chodzą w sportowych ciuchach. I niby co klub z tym może zrobić? Zabronić im? Może powinni w takim razie wycofać swoje mecze z kablówek w tych krajach, z których wyruszają imigranci?

W niektórych tekstach opublikowanych po tym jak dostałaś list, pojawiły się sugestię, że specjalnie wybrałaś koszulkę PSG, bo sponsorują ich Katarczycy oraz Zjednoczone Emiraty Arabskie. Sami też o tym pisaliśmy.
To nie tak. Miałam świadomość, że jeśli czegoś nie zrobimy, to zginą kolejni ludzie. Jest środek zimy. Wiem, że przy budowie stadionów w Katarze umarło ponad tysiąc dwieście osób, ale od początku kryzysu imigracyjnego zginęło też co najmniej tyle samo uchodźców. Możemy jakoś temu zaradzić. Tamilowie przeżywali bardzo podobną sytuację w 2009 i 2010 roku. Wielu z tych, którzy uciekli ze Sri Lanki do dziś tkwią w obozach, inni zginęli na Wyspie Bożego Narodzenia, próbując się dostać do Australii. To dla mnie dużo ważniejsza sprawa.

Reklama

Napisałaś też na swoim instagramie, z czym się zresztą zgadzam, że to dziwne, że Paris Saint-Germain tak gorliwie chce uniknąć jakichkolwiek powiązań z aktualnym kryzysem imigracyjnym, choć wielu zawodników tego klubu to potomkowie emigrantów.
Zgadza się. Mają przecież zawodników z Angoli, Haiti i wielu innych miejsc. Nie wiem jak i dlaczego chcą się odciąć od tego faktu.

Jak się ta sprawa rozwinie?
Nie mam pojęcia. Wydaje mi się, że ich postępowanie jest strasznie aroganckie. Nie da się przecież upilnować, kto chodzi w koszulce z twoim logiem, co z nią robi i kiedy. Jeśli chcesz pokazać jakąś grupę ludzi, nie wiem, robisz na przykład film o japońskich samurajach, no to musisz ich ubrać jak samurajów. A w przypadku emigrantów, uchodźców, czy też ludzi mieszkających na terenach ogarniętych wojną, akurat dresy i klubowe koszulki są jednym z głównych elementów ich odzieży. Nie da się tego upilnować. A mnie nie stać na to, żeby włóczyć się po sądach. Procesuję się już od czterech lat. Nie wiem co zrobię, jeśli kolejny rok znów spędzę na rozprawach.

Pewnie jesteś tym strasznie wykończona?
Wykańczające to jest bycie samotną matką, kiedy próbujesz robić muzykę albo cokolwiek kreatywnego. Szkoda mi czasu na zajmowanie się takimi nieważnymi sprawami. Zamiast sądzić się o logo na koszulce, wolałabym namówić klub, żeby pomogli mi stworzyć w Calais drużynę piłkarską złożoną z uchodźców i w ten sposób udowodnili, że im zależy.

Reklama

Widzisz jakieś rozwiązanie?
Wydaje mi się, że powinniśmy sie porozumieć, pokazać, że nam zależy, z obu stron. Bo inaczej dostaniemy ocenzurowane dzieło. Poza tym jest już chyba za późno na takie działania. W mediach nie było żadnych negatywnych recenzji tego teledysku poza tym jednym tekstem, o którym wspominają w liście, bóg jeden wie, czy sami nie zapłacili, żeby ktoś go napisał i serio nie widziałam, żeby ktoś choć słowem krytykował tę koszulkę.

Widziałem twitty, że ludzie też chcą taką koszulkę.
Tak, to właściwie jedyne, co się pojawia, wszyscy na insta czy w necie wysyłają sobie tylko zdjęcie tej koszulki. Portale, blogi, gazety skupiają się tylko na tym. Mnóstwo ludzi dopytywało o ten t-shirt, ale w żaden sposób tego nie wykorzystałam, nie zrobiłam na tym kasy, nie zaczęłam sprzedawać, nic. Z teledysku też nie mam żadnych dodatkowych profitów, stanowi własność Apple. Zapłacili mi za jego nakręcenie, dostali co chcieli, tyle. Jeśli uda się tym klipem poprawić los ludzi w potrzebie, to super, właśnie o to mi chodziło. Ale znów do tego wracać, żeby bronić jakiegoś t-shirtu? Powinnam się raczej skupiać na rzeczach pozytywnych, pomyśleć nad własnym życiem. Nad tym, że ciągle włóczę się po sądach z jakimiś… ludźmi. A najgorsze, że znów się mnie czepia jakiś klub sportowy. Nie wiem, co z nimi jest, jak sobie z tym poradzić. Może powinnam się ochajtać z jakimś piłkarzem.

Zostawiając kwestię koszulki, "Borders" to niezwykle śmiała wypowiedź na temat kryzysu humanitarnego. Twój następny album "Mahtadatah" będzie dotyczył takich właśnie spraw?
Tak, wszystko się jakoś ostatnio skumulowało i na pewno znajdzie się na mojej płycie. Ogólnie chodzi nam o pojęcie "granicy" w jak najszerszym sensie: geograficznym, psychologicznym, fizycznym, emocjonalnym, właściwie w każdym. To ciekawe, wypuścić taki materiał, a potem obserwować reakcję. Choć takiego finału zupełnie się nie spodziewałam.

Reklama

Wcześniej wspomniałaś, że "ludzie spodziewali się, że M.I.A nakręci jakiś fajny klip o piratach", ty jednak zdecydowałaś się na poruszenie poważnych tematów, zamiast kolejnego stylistycznego popisu. Nie wydaje ci się, że większość artystów boi się zajmować takimi tematami jak na przykład imigracja, żeby ktoś przypadkiem nie uznał ich za zbyt poważnych?
To raczej lęk przed tym, że zanudzisz odbiorców. Ludzie nie chcą rozmawiać o problemach, bo to nie jest sexy. Gdybym założyła tę koszulkę PSG w jakimś klipie, gdzie przez większość czasu latałabym goła albo półnago, to pewnie reakcja byłaby zupełnie inna. Ale mam ją na sobie w teledysku, który mówi o rzeczach poważnych i przerażających. To pewnie ta kombinacja ich ruszyła – "Patrzcie na to, to jest przerażające i zupełnie nie fajne, nie możemy być z tym kojarzeni".

W zeszłym roku wspominałaś w swoich twittach, że z powodu różnic kulturowych nie mogłaś wypuścić klipu nakręconego w Afryce. Pracując nad "Borders" myślałaś o tym, jak tego uniknąć?
Tak, praca nad tamtym teledyskiem sporo nam pomogła. Wideo do "Platforms" to był taki test. Nakręciliśmy je i dostało bana absolutnie wszędzie, na iTunes, YouTube, Vevo, każdy serwis je odrzucił. Okazało się zbyt prawdziwe, zbyt rzeczywiste. Dlatego kręcąc "Borders" wiedzieliśmy, że musimy stworzyć coś z pogranicza fikcji i rzeczywistości.

To znaczy?
W południowych Indiach Tamilowie, którzy uciekli z Sri Lanki nadal mieszkają w stu trzydziestu dwóch obozach dla uchodźców. Tkwią tam właściwie od zawsze. Ludzie, których pokazałam w swoim klipie, te wszystkie dzieciaki, są już kolejnym pokoleniem. To nie oni przeprawiali się na łodziach, tylko ich rodzice - młodsi urodzili się i wychowali w obozach. Tyle to już trwa. Ale ich prawa są nadal ograniczone: obowiązuje godzina policyjna, muszą mieć przepustki, zezwolenia na wyjście z obozu i szukanie pracy, nie traktuje się ich jak pełnoprawnych obywateli. Nakłonienie ich do zagrania w teledysku wymagało rozwiązania wielu problemów. Początkowo chciałam, żeby to właśnie dzieci tamilskich uchodźców odgrywały główną rolę, opowiedziały całemu światu o tym, co się naprawdę dzieje, planowałam skupić się tylko na nich. To mogłoby dać naprawdę piękne efekty. Ale wiązało się z tym tyle prawniczych barier, że w końcu musiałam zrezygnować. Na dodatek kręciliśmy ten klip, gdy zbliżało się indyjskie święto niepodległości, a tamilscy uchodźcy wciąż nie czują się w tym okresie bezpiecznie. Ostatecznie, ze względu na zwiększone zagrożenie atakami terrorystycznymi, musieliśmy przenieść plan teledysku z tamilskiego stanu Nandu do Pondicherry. W końcu zatrudniliśmy zwykłe dzieciaki z ulicy. Nadal jestem dumna, że udało mi się je namówić. Wszystkie pochodziły ze slumsów, z getta, z najuboższych robotniczych rodzin, więc jestem im ogromnie wdzięczna za to, że dały się namówić do zagrania ludzi, którym powodzi się w życiu jeszcze gorzej niż im. To naprawdę niesamowite.

Wiadomo, że poruszanie istotnych tematów może skończyć się tym, że ktoś będzie próbował cię uciszyć, ale dlaczego w twoim wypadku to zawsze są wielkie firmy, organizacje takie jak NFL czy Paris Saint-Germain?
Nie mam pojęcia. Czasem czuję, że jacyś wysoko postawieni ludzie serio mnie nienawidzą. Ale nie przejmuję się tym zbytnio, wszystko dzięki temu jest dużo bardziej interesujące. Szkoda tylko, że marnują na to pieniądze, mogliby je lepiej wydać. Ile razy się przecież słyszy, że piłkarze znów się wplatali jakąś aferę? To jakieś wariactwo, że uparli się akurat na mnie. Ten cały ich list sprowadza się do "Patrzcie tylko, co ona narobiła?! W co ona nas wciąga?!". Popatrzyliby lepiej na swoich zawodników, ci to przecież dopiero odwalają numery.

Moim zdaniem to nie tylko to, cały ten list wygląda słabo. Na pewno nie sprawi, że ludzie uznają ich za fajnych.
No bo to nie jest fajne. Zwłaszcza, że musiałam się już użerać z inną organizacją sportową, i to z dwudziestokrotnie silniejszą niż PSG. Czaisz? Wsiadło na mnie całe NFL, nie poszczególne drużyny, nie Giganci czy ktoś, próbowała mnie dojechać cała liga. I wygrałam. Więc pomysł, żeby użerać się po sądach z powodu jakieś koszulki wydaje mi się szalony. Naprawdę mam ważniejsze sprawy w tym roku.

Ryan Bassil na Twitterze: @RyanBassil