FYI.

This story is over 5 years old.

Obiektywnie zajebiste rankingi

Massive Attack: nie róbcie tego na fazie

Massive Attack nie robią "normalnych" klipów. My wybraliśmy te najbardziej odjechane.

Kadr z teledysku "Inertia Creeps"

Trip-hop swoją nazwę wziął od narkotycznego "tripu" nie bez powodu. Massive Attack, twórcy gatunku, całą swoją muzykę i wideoklipy jej towarzyszące kąpią w takiej fazie. Niektórych lepiej nie oglądać, jeśli jesteście w podobnym stanie. Poznajcie sześć najbardziej psychodelicznych teledysków Massive Attack. Może być w ramach rozgrzewki przed ich koncertem na Kraków Live Festivalu.

Reklama

Obejrzyj zestawienie poniżej.

Karmacoma

Wideo do "Karmacomy" było pierwszym dziełem Jonathana Glazera. Reżyser połączył w nim szereg mniej lub bardziej oczywistych inspiracji amerykańskimi horrorami, z "Lśnieniem" na czele. Jest ciekawym przykładem klipu, w którym poza muzyką słyszymy także odgłosy z filmu. Mamy szaleńca, mordercę, obsesję, surrealizm. Massive Attack nie robią "normalnych” klipów, ale ten jest najbardziej odjechany z nich wszystkich. Ciekawostką jest to, że część scen telewizja ocenzurowała, głównie te przedstawiające krew i broń.

Live With Me

Jeśli macie tendencję do łapania fazy na smutno a serce tęskni lub cierpi, sugeruję unikać pierwszej wersji teledysku do "Live With Me". To był jeden z symptomów powrotu Massive Attack w 2005 roku. "To opowieść o kobiecie, która próbuje zapić się na śmierć, będąc desperacko nieszczęśliwą po stracie kogoś" - mówiła aktorka z wideoklipu, Kirsty Shepheard w rozmowie z Daily Record Newspaper. - "Jest jak tragiczny film krótkometrażowy". Według niektórych źródeł Kristen nie tyle grała pijaną kobietę, co faktycznie nią była. "Podczas scen na ulicy musiałam udawać picie, bo nie wolno mi było być pod wpływem w miejscu publicznym" - tłumaczyła w tym samym wywiadzie. "Nie możesz udawać pijanego, bo to nie jest przekonujące. Miałam później kaca, bo pomieszałam. Ale wszystko było pod kontrolą" - dodała. Po tym klipie można mieć kaca i bez picia.

Reklama

Voodoo In My Blood

Klip do "Voodoo In My Blood" z przedostatniej epki Massive Attack "Ritual Spirit", powstał pod wpływem inspiracji filmem "Opętanie" z 1981 roku i… "Morderczymi kuleczkami". A zatem, samodzielnie funkcjonująca metalowa kula przejmuje kontrolę nad kobietą, która w konwulsjach miota się w metrze. Jest więc mieszanka groteski, lęków, thrillera i horroru z science-fiction. Do tego niezwykle sugestywna gra Rosemund Pike, na granicy pantomimy i baletu. To jednocześnie budzi uśmiech i panikę. Pike nie wychodzi z roli mówiąc, że dziewczyna z klipu jest podobna do niej, a jej samej faktycznie przydarzyło się coś dziwnego w tej stacji metra. Brrr.

Inertia Creeps

Samotność. Półmrok. Mleko z kartonu (czy wiecie, że mleko jest ponoć najbardziej triphopowym napojem? Pojawia się w wielu klipach, tytułach i tekstach triphopowych utworów, nie wiadomo dlaczego). Stopniowe poznawanie jakiejś historii, która raczej nie była przyjemna, co wnioskujemy po tym jak główny bohater - w tej roli Robert del Naja - nerwowo kiwa się pod ścianą. "To utwór o sytuacji przez którą przechodziłem. O byciu w relacji, co do której wiesz, że powinieneś ją skończyć, ale jesteś zbyt leniwy albo słaby, żeby to zrobić". Trochę porno, trochę horror.

Sly

Znów wracamy do surrealizmu i motywów paranoicznych. Podejrzane spojrzenia, dziwnie wyglądające postaci, wchodzące w ściany, wytatuowane. Pośrodku nich śpiewająca geisza. Kontrastujący z tym obrazek scenerii buddyjskiej medytacji. Plus wizje treściowo i kolorystycznie przypominające te po LSD (koledzy mi mówili). To był pierwszy wideokip Stéphane Sednaoui dla Massive Attack, podobno muzycy dali reżyserowi wolną rękę przy jego tworzeniu. Podobno też świetnie się przy tym bawił.

Butterfly Caught

Sama z powodu fobii na ćmy, mam spory problem z oglądaniem tego teledysku. Klip promujący singel z albumu "100th Window" przedstawia wizualną transformację postaci Roberta del Naja, na przykład, w ćmę. Całość wyreżyserował Daniel levi. Podobno charakteryzacja lidera Massive Attack do tego obrazu zajęła grubo ponad cztery godziny. Obejrzyjcie i dajcie mi znać czy było warto.