FYI.

This story is over 5 years old.

Internet Exploring

Death Grips powracają z piekielnie dobrym numerem "Hot Head"

Oto Death Grips w wersji 2.0.

Daliśmy się nabrać, ale obiecujemy, że już nigdy nie uwierzymy w żadne słowo Death Grips. Zwłaszcza, gdy chodzi o "być albo nie być" grupy. Rozstania i powroty, chcecie tego czy nie, oni wciąż tutaj są.

Najpierw ogłosili, że nagrywają ostatni album i kończą karierę. Potem zapowiedzieli jednak kolejną płytę, zatytułowaną "Bottomless Pit". Mało tego, w styczniu, świat obiegła informacja o występach zespołu na tegorocznym festiwalu Coachella oraz koncertach z grupą Savages. A dziś, jak gdyby nigdy nic, dostaliśmy nowy kawałek, "Hot Head". Piekielnie dobry numer, w którym trudno zrozumieć cokolwiek innego niż słowo "blow". Pełno tu krzyku i odgłosów piły łańcuchowej, którymi można nieźle wkurzyć sąsiadów, ale w zasadzie czy spodziewaliśmy się czegoś innego? Oto Death Grips w wersji 2.0.

Po zachwytach nad występem Coldplay na Super Bowl, wylewającej się zewsząd miłości do Chrisa Martina, który ograniczył się tylko do kilku podskoków i podśpiewywania pod nosem "Whoawhoawhoooooa" - serio, żadnych tańczących rekinów albo robota w kształcie tygrysa? - singiel Death Grips wydaje się być lekarstwem, które musicie zażyć natychmiastowo. Bez konsultacji z lekarzem lub farmaceutą.

Posłuchajcie "Hot Head" poniżej.