FYI.

This story is over 5 years old.

Wywiady

Czarny HIFI o komponowaniu muzyki filmowej i dalszych planach

- Czuję się mocno spełniony jako producent i mam nadzieję, że uda się jeszcze komuś mnie zaskoczyć i wyjść z nietypową propozycją, o której pomyślę "kurde to jest ciekawe, tego jeszcze nie robiłem, wchodzę w to, ryzykuję".

Zdjęcia Ludwik Lis

W weekend, podczas 51 Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Karlowych Warach, swoją premierę miał film pt. "Kamper" w reżyserii Łukasza Grzegorzka. Skomponowaniem muzyki do obrazu zajął się Czarny HIFI. Efektem tego był m.in. pierwszy od dawna nowy numer Pezeta. Z producentem porozmawialiśmy krótko o tym, jak doszło do niecodziennej współpracy, a także o dalszych planach artystycznych.

Reklama

Czytaj rozmowę poniżej.

Noisey: Na wstępie chciałbym spytać jak udało ci się nawiązać współpracę z reżyserem Łukaszem Grzegorzkiem?
Czarny HIFI: Z tego co wiem od Łukasza, on wcześniej znał moją muzykę. Dlatego kiedy decydował się na wybór operatorów, aktorów i reszty ekipy filmowej, myśląc o muzyce do obrazu, postawił na mnie. Jako że mamy wspólnego znajomego, Wigora z Mor W.A., łatwo było mu mnie namierzyć. Zgadaliśmy się. Szybko okazało się, że mamy wspólny mianownik muzyczny. Zresztą, Łukasz jest osobą osłuchaną jeśli chodzi o muzykę w ogóle. Dlatego nie było problemu ze zrozumieniem, wyczuciem się. Z tego powodu ta współpraca mogła dojść do skutku i stąd powstała muzyka do jego filmu, do jego historii.

Czy na etapie tworzenia napotkałeś na jakieś trudności?
Trudności jako takich nie było. Łukasz znał moje rzeczy, więc wiedział czego się spodziewać. Jednocześnie ufał mi. Czułem to, dzięki temu miałem spory komfort. Jedyny dyskomfort był spowodowany przez mój lekki strach. Pojawiał się momentami, ale bez przesady - nie był to jakiś paraliżujący lęk, tak? Miałem świadomość, że pracuję nad poważną produkcją, poza mną zatrudniona jest cała ekipa specjalistów i dla tych ludzi jest to naprawdę ważna rzecz. A ja przecież nie miałem żadnego doświadczenia jeśli chodzi o muzykę filmową. Leciałem totalnie intuicyjnie. Miałem jakieś wskazówki od Łukasza, ale cała reszta to była intuicja. Obawiałem się, czy to zażre, ale chyba wszystko wyszło bardzo fajnie.

Reklama

Powiedz mi, co było podstawową różnicą między tworzeniem muzyki na potrzeby obrazu filmowego, a produkowaniem bitów hiphopowych?
Generalnie tworzenie muzyki na płytę, kiedy wydajesz pod swoją ksywką albo produkujesz pod swoją ksywką dla kogoś, kto wydaje album czy singiel, odbywa się pod dziesięciokrotnie większą presją. Wiesz, odpowiadasz jakby bezpośrednio za wynik, za odbiór tego wszystkiego. Przy filmie jesteś cząstką zespołu i najważniejsza jest historia, którą ktoś chce opowiedzieć. Muzyka nie jest na pierwszym planie. Ona czasami podbija emocje, czasami jest tylko tłem, innym razem może nawet odwracać uwagę widza od tego co dzieje się na ekranie. Zawsze jest tylko częścią większej całości. Jako twórca bardziej koncentrujesz się na tym, aby pomóc osobom, które chcą opowiedzieć jakąś historię, a nie na tym, że "kurczę to musi być hit". Same sceny mocno dyktują formę w jaką chcesz ubrać muzykę. To jest fajne, bo ciężko byłoby na płycie zamieścić tak nieoczywiste aranżacje jakie zdarzają się przy filmie. To było mega ciekawe.

Ania Dąbrowska w jednym z tegorocznych wywiadów powiedziała o tobie: "Jest otwartym człowiekiem z romantyczną wrażliwością muzyczną" [ Czarny HIFI wyprodukował najnowszy album artystki - od red.] Czy ta otwartość na różne gatunki muzyczne towarzyszyła ci od zawsze?
Tak, to zawsze we mnie siedziało. Myślę, że przed płytą "Niedopowiedzenia", a tym bardziej przed albumem "Nokturny i demony", większość ludzi nie znała tej mojej strony. Znały ją te osoby, które były najbliżej mojej twórczości. Osoby, które słuchały rzeczy, jakie komponowałem i chowałem do szuflady. Odkąd więcej ludzi zdołało się zaznajomić z tą stroną, usłyszało różnorodność moich produkcji, zaowocowało to takimi propozycjami współpracy jak chociażby ta z Anią, czy przy komponowaniu muzyki do "Kampera". To fajna sprawa, bo dzięki temu mogę realizować się na różnych polach.

Reklama

Jesteśmy na Facebooku i Twitterze. Polub nas, żeby niczego nie przegapić


Realizujesz się z sukcesem w różnych nurtach. Gromadzisz nowe doświadczenia. Ciężko teraz zero-jedynkowo określić jakie będą twoje dalsze poczynania. Poza filmem niedawno pojawił się również singiel twojej produkcji, na którym mieliśmy okazję usłyszeć Łysola, VNM-a i Sztossa. Czym zamierzasz zająć się w najbliższym czasie?
Na pewno robimy z Dioxem HIFI. Wracamy tym składem początkowym z 2004 czy 2005 roku. Mamy już parę rzeczy nagranych. Informacja o tym poszła już w świat ostatnio na festiwalu w Ełku, więc najzwyczajniej w świecie mogę to teraz potwierdzić. Będzie to stuprocentowy hip-hop z naszym specyficznym smaczkiem i z naszym stylem. Pojawią się również numery, których ktoś mógłby się po nas nie spodziewać, ale na pewno będzie to hip-hop. Nazwijmy to powrotem do korzeni. Jednak nie jest to jedyna rzecz nad jaką pracuję.

O to ciekawe…
To rzecz, której na razie nie mogę zdradzać. Jeśli chodzi o inne projekty to jestem otwarty. Jeżeli ktoś ma mi do zaproponowania coś ciekawego, chce, żebym się pojawił, jak najbardziej jestem otwarty. Czuję się mocno spełniony jako producent, prawdę mówiąc, więc mam nadzieję, że uda się jeszcze komuś mnie zaskoczyć i wyjść z jakąś nietypową propozycją, o której pomyślę "kurde to jest ciekawe, tego jeszcze nie robiłem, wchodzę w to, ryzykuję". Chciałbym pociągnąć dalej drogę ryzyka.