Z rockowym zespołem Mama Selita podbijał Woodstock i "Must Be The Music", z Syropem grał organiczny rap dla smakoszy, w Polskim Karate dokazywał na testosteronowo-funkowym haju, teraz wydał solowe "Wbrew" porównując elektroniczną płytę do "ziomka, do którego możesz zadzwonić po trzech piwach". Igor "Igorilla" Seider nie umie wysiedzieć w jednym miejscu. Poznajcie jego wcielenia.Mama Selitę poznałem przez scenę, która tworzyła się wokół warszawskiego liceum im. Lelewela. Chłopaki byli trochę rajskimi ptakami pośród grunge'u i smutnych hardkorów. Wpadli na pomysł, żeby grać funk i akurat szukali wokalu. Ja miałem za sobą epizod z basem, z drugiej strony już rapowałem i trochę nagrywałem. No i połączyłem dwie pasje, które we mnie kipiały, pojawiając się na próbie Mama Selity. Mój wjazd na casting w swetrze i kaszkiecie wspominany jest do dziś. I tak to wybuchło. Umówmy się, polski słuchacz nie ma zbyt dużej tolerancji dla czarnego grania, całego rhythm and bluesa. Nie mieliśmy ograniczeń związanych z pracami, związkami, mogliśmy całymi dniami szlifować skille w sali prób. W 2005 roku nagraliśmy demówkę "Funksystem" w kultowym, metalowym studio DBX na Woli. Utwory z niej, rodzące się na radosnych jam sessions, do dziś śnią się nam jako koszmary po nocach, ale na koncertach ludzie cały czas o dziwo się ich domagają. Coś niewątpliwie w niej było, ostatnio widziałem ją na jednym z serwisów aukcyjnych za ponad stówkę! Od funkowych korzeni nigdy się nie odcięliśmy, po prostu nasza muzyka ewoluowała w innych kierunkach.
Funk monster
Reklama
Rap po filadelfijsku
Rage across the resentiment
Reklama
Polskie Karate
Reklama