FYI.

This story is over 5 years old.

Czytelnia

Koniec z buntem przeciwko światu: dlaczego pozbywam się tatuażu w hołdzie dla 2Paca

Słowa 2Paca przypominały mi, że nie tylko ja czułem się młody i zagubiony, ale teraz nie mogę sobie wyobrazić powrotu do takiego stanu depresji i złości.

"Stary, wszystko dobrze?" - spojrzałem na tatuażystę, który był ubrany cały na czarno, szeroko się uśmiechając i odpowiadając czym prędzej: "Tak, wszystko w porządku, dlaczego pytasz?".

Powiedział mi wtedy, że ludzie mdleli na tym krześle i chce się tylko upewnić czy nie będę kolejną osobą, która to zrobi. Nie, byłem wtedy zbyt "fajny" i "twardy", by przyznać, że będzie bolało (hej, trochę tak było), więc z zaciśniętymi zębami udawałem dumnie, że z radością obserwuję jak tatuaż kawałek po kawałku pojawia się na moim ręku.

Reklama

Patrzyłem jak powoli na mojej skórze uwidacznia się napis "Only God Can Judge Me". To był ukłon w stronę jednej z moich ulubionych piosenek 2Paca, najwspanialszego artysty, który kiedykolwiek chodził po tej planecie dla 18-letniego wówczas Andrzeja. Byłem dumny, że zostaliśmy połączeni w taki sposób. Muzyka Paca nauczyła mnie wszystkiego, co mogłem sobie tylko wyobrazić o bólu, złamanym sercu, ubogich dzielnicach, alkoholu, narkotykach - nazwijcie to jak chcecie. Żyłem zastępczo zaczynając od jego bardziej agresywnych ruchów ("Hit 'em Up" jest oczywiście tym najbardziej dziwacznym) do tych najbardziej szczerych (mnóstwo kawałków na jego najlepszym albumie "Me Against The World"). Powiedziałem sobie, że nigdy nie doprowadzę do tego, bym czuł się inaczej w stosunku do 2Paca - osoby, która miała wpływ na moją kreatywność, kogoś kto napisał wszystkie moje ulubione utwory, umarł zdecydowanie za wcześnie (to jest ciągle prawda!) i kto uratował mnie przed samym sobą.

Trudno jednoznacznie stwierdzić, kiedy dokładnie zaczęła się ta obsesja, ale było to chyba kiedy miałem 15 albo 16 lat. Miałem zajawkę na jego największe przeboje, które znalazły się na mojej playliście, podczas gdy ja spędzałem noce na graniu (Starcraft oraz Diablo II). Oczywiście uwielbiałem "California Love" jak każdy w tamtym momencie, to samo dotyczyło "Dear Mama", "To Live & Die In L.A.", "Amerika'z Mot Wanted" i wielu innych.

Reklama

Jednak później coś się wydarzyło i zmieniłem się w psychofana, zbierając każdy krążek, który wydał, każdą książkę o jego życiu czy poezji i ostatecznie skończyło się (prawie) stałym tytułem jego piosenki na moim ciele. Mając 18 lat nie wiedziałem kim do cholery byłem albo co chciałem ze sobą zrobić, więc przyjmowałem złość, agresję, serdeczność i wszystko inne ze szczerej muzyki 2Paca.

Czy w tamtym czasie rzeczywiście mogłem się do tego wszystkiego odnieść z własnego doświadczenia? Nie. Czy myślałem, że mogę? Oczywiście. Obsesja nigdy nie przerodziła się w coś bardzo nieprzyjemnego, ale wystarczy to małe, wstydliwe wyznanie: napisałem, że koleś był "osobą, która miała największy wpływ na mnie" w swoich aplikacjach do liceum. Nie rodzic, nauczyciel czy trener; nieżywy artysta, którego nigdy nie spotkałem i którego tylko idealizowałem.

Kiedy pracowałem nad tym esejem, chciałem pójść do szkoły dla kreatywnego pisania i nie było lepszej postaci, która mogłaby być wzorem niż 2Pac. Podziwiałem jego miłość do sztuki i to, że studiował aktorstwo w artystycznej szkole w Baltimore.

Również zacząłem pisać, ale była to najbardziej przerażająca poezja, jaką kiedykolwiek widziałem i muszę stwierdzić, że trudno znaleźć coś tak złego nawet w tych czasach. Pisałem o tym, jak wiele mam kłopotów i jak bardzo jestem samotny, a dziś w 99% jestem pewny, że skopiowałem cały tekst z "Until The End of Time" i większość linijek z "Róża, która wyrosła na betonie". Tak bardzo wczułem się w "Me Against The World", że myślałem, że wszyscy są przeciwko mnie (wierzcie mi, nie byli).

Reklama

Myślę o tym i jestem trochę zaskoczony, że słowa "Me Against The World" nigdy nie pojawiły się na moim lewym bicepsie. Gdybym miał na to pieniądze, prawdopodobnie bym to zrobił. Byłem pewny, że "Only God Can Judge Me" to odpowiedni tatuaż dla mnie. Nie tylko była to moja ulubiona piosenka 2Paca - najlepszy moment to te wokale z wersem "Only god can judge me nowwww" - ale także swojego rodzaju środkowy palec wymierzony w świat. Wydawało się, że ten nie rozumiał mnie zupełnie.

Były też inne powody dla których to zrobiłem. Desperacko chciałem czegoś stałego w moim życiu, które nieustannie się zmieniało, od pierwszoroczniaka do maturzysty i co gorsza, moi rodzice byli gotowi wyprowadzić się z Rhode Island to Ohio. Trudno się przyznać nawet teraz, ale miałem okropną depresję w tamtym czasie, pragnąłem tylko by ktoś to zauważył i powiedział mi, że wszystko się ułoży. Odpychałem wszystkich. Miałem przyjaciół i życie towarzyskie, ale jednocześnie rozmyślałem o samobójstwie więcej razy niż można policzyć na palcach jednej ręki. Nigdy nie podjąłem żadnej próby i nie zraniłem się w inny sposób, ale gdy rzeczy nie układały się po mojej myśli, planowałem swoją śmierć (wjechałbym w słup przy bardzo wysokiej prędkości).

Całe szczęście miałem muzykę 2Paca. Znajdowałem pocieszenie w jego bólu ponieważ myślałem, że wiem przez co przechodzi. Myślałem, że wiem jak to jest być młodym, ciemnoskórym i bogatym w świecie, który próbował mnie zniszczyć. Wszystko, co tak naprawdę wiedziałem to to, że byłem młody i zagubiony, ze złamanym sercem i samotny po rozstaniu, mający nadzieję, że ktoś mi pomoże. Pomoc przyszła wraz z muzyką 2Paca, jego słowami i biografią "2Pac: Zmartwychwstanie", którą uwielbiałem. Jego słowa przypominały mi, że nie byłem jedyną osobą, która czuła się w ten sposób.

Reklama

Ciągle zapamiętywałem i notowałem teksty w moim dzienniku, który trzymałem jako kronikę moich myśli, pracując nad swoim pisaniem. Na wyrywki znam numery takie jak "Me Against The World" (With all this extra stressin'/ The question I wonder is after death, after my last breath/ When will I finally get to rest through this suppression?), "Until The End of Time" (Perhaps I was addicted to the dark side/ Somewhere inside my childhood witnessed my heart die), "Unconditional Love" (Hoping for better days/ Maybe a peaceful night, baby don't cry/ Cause everything gonna be alright) i wiele innych. Używałem tych linijek jako opisy na AOL Instant Messenger, mając nadzieję, że ktoś je przeczyta i zapyta przynajmniej czy wszystko w porządku. Oczywiście, nikt tego nie zrobił, a ja kontynuowałem słuchanie i pisanie i tak w kółko.

W związku z depresją, tatuaż dał mi trochę światła i pewności siebie. Nie tylko miałem poczucie, że jestem złym chłopcem, bo sobie go zrobiłem, ale naprawdę kochałem tłumaczyć ludziom co oznacza, mimo ich uprzedzeń. Domyśliłem się, że tata byłby zasmucony moim tatuażem (był raczej konserwatystą, jeśli o to chodzi), więc strasznie się bałem i pociłem, kiedy w końcu mu go pokazałem. Dorastałem jednak coraz bardziej podniecony swoimi wyjaśnieniami i tym co znaczył 2Pac dla mojej kreatywności i chyba mogę powiedzieć, że tata był szczęśliwy, że ja byłem szczęśliwy.

Mijały lata, byłem zmęczony ciągłym tłumaczeniem, co oznacza tatuaż. Co było pasjonujące, nagle stało się zawstydzające, ponieważ moja fascynacja 2Paciem szybko wygasła. W wieku 24 lat przechodziłem przez inne obsesje: indie pop ze Szwecji, shoegaze i noise rock, spiritual jazz i bebop, szeroko pojęty hip hop. Ale 2Pac? Nie. Moimi nowymi ulubionymi artystami byli The Foreign Exchange, The Roots, Kanye West, Queens of the Stone Age, Boris, The Melvins, Neko Case.

Reklama

Skłamałbym gdybym napisał, że nie używałem ich muzyki, by obcować z niektórymi emocjami, nawet tymi naprawdę poważnymi (hej, oświadczyłem się żonie na koncercie The Foreign Exchange), ale zdążyłem uciec od poczucia depresji. Nie umiałbym powiedzieć ci, kiedy aktywnie czy sam z siebie słuchałem mojego starego idola ("California Love" w kilku pubach z karaoke się nie liczy). Słyszałem "Dear Mama" i "Changes" w radiu mnóstwo razy na przestrzeni lat i ciągle znam testy na pamięć. Czy odpaliłbym "Me Against The World" ponownie i kontemplował o swoim istnieniu? Nie, prawdopodobnie nigdy więcej już tego nie robię.

Nie wyobrażam sobie powrotu do tego miejsca depresji i gniewu, które pozwoliło mi tak bardzo związać się z muzyką 2Paca. Lubię myśleć, że przeszedłem przez ten ból po to, by już go nigdy więcej nie doświadczyć. Od lat nie czułem się tak załamany i nie jestem już zagubiony. To wielkie szczęście, zwłaszcza, że mam niesamowitą żonę i rodzinę, do których mogę zadzwonić w każdym momencie załamania. Nie da się tego wyrazić słowami, jak bardzo się z tego cieszę. Mój tatuaż, muzyka i poezja 2Paca mogły coś znaczyć dla mojego 22-letniego wcielenia. Ale dla szczęśliwego, pewnego siebie 31-letniego faceta, który chce spokojnie powędkować na plaży w krótkim rękawku i nie tłumaczyć za każdym razem o co chodzi z tatuażem? Wolę raczej wydać 600 dolarów na laser, który go usunie.

Kilka tygodni temu udałem się do podobnego miejsca jak za młodu, które jednak czymś się różniło. Śmierdziało palonymi włosami (oferują tu także laserową depilację) i zdecydowanie nie chciałem się uśmiechać. Stolik i narzędzia na nim leżące przypominały raczej gabinet lekarza.

"Czy ktoś płakał, kiedy to robiłaś?" - zapytałem Noushi Haeussler, kosmetyczkę, która trzymała w ręku piekielnie gorące urządzenie i kierowała je w stronę mojego prawego bicepsa. Zaśmiała się i powiedziała, że nie, nikt nie płakał podczas zabiegu. Po czym dodała jednak "kilka osób zemdlało".

Mogę was zapewnić, że bolało. Noushi nigdy nie zapytała co oznacza tatuaż ani skąd pochodzi. Raczej śmiała się, opowiadając mi o pacjencie, który wytrzymał dwa zabiegi podczas jednej sesji, bo tak szybko chciał pozbyć się nazwiska zdradzającej eks-małżonki. Dla mnie pomysł z tatuażem nie miał nic wspólnego ze związkiem czy szczególnym triumfem, ani nawet miłymi wspomnieniami, które muszą zniknąć. Było wręcz przeciwnie: byłem załamany, chciałem być bliżej swojego bohatera. Teraz? Blednący tatuaż jest reliktem mojej depresji - jestem szczęśliwy, że mogę napisać, że ta zamieniła się w opanowaną nerwicę.